36-letnia Julia z
obwodu lwowskiego na początku marca przekroczyła granicę Polski, gdzie
trafiła do Narodowego Instytutu Kardiologii w Aninie
. Kobieta od lat zmaga się postępującą niewydolnością serca spowodowaną
rzadką postacią kardiomiopatii
. Po kilku tygodniach Ukrainka doczekała się
operacji transplantacji serca, które pochodziło od polskiego dawcy
.
- To jest symboliczne. Daliśmy Ukrainie swoje serce. Nie tylko w przenośni, ale dosłownie - przekazał prof.
Łukasz Szumowski
, dyrektor Instytutu w Aninie.
Były minister zdrowia tłumaczył, że ta ciężka choroba sprawia, że "serce niby się dobrze kurczy, ale jest sztywne, jest niczym skorupa, która nie chce się rozkurczać, staje się niewydolne". Skutkuje to
zastojem krążenia
, co może spowodować uszkodzenia źle ukrwionych narządów.
W niektórych przypadkach kardiomiopatię można spowolnić odpowiednią terapią, jednak w przypadku pacjentki z Ukrainy konieczny był przeszczep serca. Przed przyjazdem do Polski kobieta leczyła się we Lwowie, Kijowie i Monachium.
- Stan zdrowia pacjentki sukcesywnie się pogarszał, co wiązało się z koniecznością stosowania dożylnych leków wspomagających pracę serca. Ze względu na zagrożenie życia
została zakwalifikowana do transplantacji w trybie pilnym
. Pacjentka była cała obrzęknięta, ale to samo działo się we wnętrzu jej ciała: nastąpił zastój w nerkach, w wątrobie - komentuje prof. Jacek Grzybowski, kierownik Oddziału Kardiomiopatii z Narodowego Instytutu Kardiologii.
Dawca pojawił się po sześciu tygodniach od przyjęcia Ukrainki na oddział Instytutu. Szumowski ocenia, że “"a czas znalazł się prawdziwy dar życia". Operację udało się przeprowadzić 21 kwietnia przez zespół kardiochirurgów pod kierunkiem dr. Krzysztofa Kuśmierskiego, szefa Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii.