fot. East News
W
Gazecie Wyborczej
ukazał się kolejny wywiad z
Krystyną Jandą
. Aktorka krytykuje w nim ostro Polaków z klasy średniej za to, że nie protestują i "myślą wyłącznie o sobie". Przekonuje też, że każdy mógł zapracować sobie na taki sukces, jaki jest jej udziałem. Wystarczyło tylko chcieć.
Poniżej najciekawsze fragmenty:
Janda: Zajmujemy się tylko i wyłącznie sobą. Niby obudziło się społeczeństwo obywatelskie, ale na poziomie 100 tys. osób.
Co to jest za państwo, w którym na demonstracje w obronie niszczonej samorządności przychodzi w całym kraju kilkadziesiąt tysięcy ludzi?
Wyborcza: A może społeczeństwo po prostu popiera zmiany?
Janda: Być może.
W: Chce mieć inny system władzy, edukacji, inne państwo.
J: Myślę, że im nie chce się zastanowić nad tym, co popierają. Myślą wyłącznie o sobie. Albo nie myślą.
J: Od 11 lat gram w swoim teatrze dla konkretnej publiczności, głównie dla klasy średniej.
Nie jest to w przewadze bardzo intelektualna publiczność, ale nie jest to też klasa niższa
. Wydawało mi się, że rozumiem i wiem, co ich bawi, co ich interesuje, na co są wrażliwi.
Ale po tym, co widzę na ulicy, wydaje mi się, że to ja się zgubiłam
. Już nie wiem, dla kogo gram i komu opowiadam. A teatr, cokolwiek by mówić, jest miejscem elitarnym.
W: Kto jest po drugiej stronie politycznego sporu?
J: Mam poczucie, że w dużej części są to ludzie, którzy chcą się zemścić.
W: Na kim?
J: Na tej drugiej stronie. Tylko nie wiem za co. To są ludzie zmanipulowani.
W: Może na Prawo i Sprawiedliwość zagłosowali ci, którzy chcieli żyć jak wygrani transformacji? Mieć swoją sferę symboliczną, jeździć na wakacje.
J:
Co to znaczy: wygrani transformacji? Każdy mógł sobie z tą wolnością zrobić, co chciał.
To był raptownie kraj wielkich, oszałamiających możliwości.
Mogli sobie na to zapracować.
W: Nie wszyscy mieli taką możliwość.
W:
Nawet ci w małych wsiach z zamkniętymi PGR-ami
?
J:
Nawet oni, jeżeli się uparli. W Polsce nie ma pozytywnego snobizmu na pracę
, wiedzę, lepsze życie, przesuwanie się wyżej w hierarchii społecznej. Szkoda.
W: Kto miałby taki snobizm stworzyć?
J: Szkoły, politycy. Tak jak we Francji: przychodzi pan do fryzjerki, a ona pyta, czy widział pan ostatni film.
J: Pewnie nie, ale mnie to spotkało dwukrotnie. Ona uważa, że powinna być na premierze w teatrze, w kinie i przeczytać gazety, żeby mieć o czym rozmawiać z klientkami.
W: Jednak jak ktoś nie miał pieniędzy na życie, to za co miał chodzić do kina?
J:
Są tacy, co nie mają pieniędzy, a czytają poezję.
W: Przepraszam za bezczelność, ale czy czasem na progu transformacji nie miała pani lepszego startu?
J:
No tak, sprzedałam dom i kupiłam teatr. Taki miałam start.
J:
Przez 45 lat dorosłego życia mam problem ze znalezieniem gosposi.
Wolę zagrać w teatrze i w nim zarobić pieniądze, żeby dobrze zapłacić gosposi. Ale nie ma takich osób. Na szczęście są panie z Ukrainy. Z drugiej strony znam osoby, które pochodzą z absolutnego dołu i stały się wybitnymi profesorami czy lekarzami.
Słowem, jak ktoś chciał, to sobie poradził
.