W piątek nad jeziorem Rusałka w Poznaniu zostały zaatakowane
dwie nastolatki.
Jak relacjonują, powodem ataku był fakt, że
jedna z nich ma różowe włosy
.
- Siedziałam ze znajomą na huśtawce na placu przy Rusałce. Z prawej strony szła pewna rodzina. Były to dwie kobiety. Za nimi szło dwóch mężczyzn. Wokół całej tej rodziny szło sporo dzieci. Jedno z nich, dziewczynka, wskazała palcem na mnie i powiedziała
''Mamo, zobacz jakie ma włosy!''
- relacjonuje jedna z dziewczyn w rozmowie z
Głosem Wielkopolskim
.
Kobieta miała zacząć wyzywać nastolatkę od "patologii". Później podeszła do niej i zaczęła jej grozić. Nastolatki ostrzegały ją, że zgłoszą to na policję.
Wtedy doszło do agresji fizycznej.
-
Jedna z kobiet uderzyła moją koleżankę z całych sił w twarz i chwyciła za włosy.
Krzyknęłam, co ona robi, na co ta druga powiedziała, że mam się zamknąć i ruszyła w moją stronę.
Zrobiłam unik i zleciałam z huśtawki.
Chciałam pomóc koleżance i podejść, żeby ją odciągnąć, ale ta druga złapała mnie za ubrania i pociągnęła do tyłu, mówiąc jak do psa ''nie wolno, zostaw''. Stałam więc przy nich, patrząc, jak się biją, i nie mogąc nic z tym zrobić. Zaczęłam więc krzyczeć - relacjonuje nastolatka.
Dodaje, że na placu było wówczas kilkanaście osób, ale
nikt nie zareagował
.
Jej koleżanka zadzwoniła po swojego tatę. Gdy ten próbował wyjaśnić, co się stało, sam został zaatakowany przez jednego z towarzyszących kobietom mężczyzn. Według rozmawiającej z
Głosem Wielkopolskim
nastolatki, koleżanka i jej tata mieli wiele obrażeń.
-
Leciała jej krew z nosa, miała mnóstwo powyrywanych włosów, coś z kolanem, z którym wcześniej miała problemy i całe podrapane do krwi ciało.
Z kolei jej tata ma pełno siniaków na brzuchu.
Napastnicy odjechali natomiast dwoma taksówkami. Kierowcy nie zareagowali na prośbę dziewczyn i taty, żeby poczekali na policję.
Wielkopolska policja potwierdza, że
wpłynęło do niej zawiadomienie o zdarzeniu
.
- W poniedziałek przed południem na komisariat zgłosił się mężczyzna z córką, którzy opowiedzieli o piątkowym zdarzeniu - mówi Iwona Liszczyńska z biura prasowego.
We wtorek przesłuchana została druga nastolatka. Tego samego dnia na komisariat zgłosiła się
jedna z napastniczek
.
- We wtorek, jedna z dwóch pań, które brały udział w tym zdarzeniu, zgłosiła się na policję i złożyła obszerne wyjaśnienia. Jej wersja jest całkowicie inna od tego, co mówiły pokrzywdzone - mówi Piotr Garstka z wielkopolskiej policji.
Teraz sprawą zajmie się prokuratura, która zdecyduje czy i jakie postawić zarzuty.