Argentyna zajmuje obecnie 8. miejsce pod względem liczby zachowań na COVID-19. Odnotowano tam ponad 1,3 miliona przypadków zachorowań i prawie 35 tysięcy zgonów. Najwięcej w stolicy kraju.
Władze zareagowały wprowadzając w marcu
bardzo restrykcyjny lockdown
,
obejmujący między innymi zakaz wychodzenia z domu bez wyraźnej przyczyny.
Restrykcje nie przeniosły pożądanego rezultatu, liczba przypadków wciąż rosła, a frustracja Argentyńczyków narastała.
Prócz ludzi zwyczajowo "niewierzących w pandemię", znaleźli się też obywatele, którzy wytykali rządzącym
brak logiki w działaniach (takie same restrykcje dla przeludnionej aglomeracji Buenos Aires jak i wyludnionych prowincji z dala od stolicy)
oraz próbuję kontrolowania społeczeństwa.
Należy też zanotować
brutalność władz lokalnych
w stosunku do zwykłych obywateli. W tym działania takie jak
zagrodzenie drutem kolczastym osiedla, na którym żyją rdzenni mieszkańcy Argentyny pod pretekstem pandemii.
Nic więc dziwnego, że na ulicach Buenos Aires odbyły się masowe demonstracje:
Argentyna tradycyjnie zmaga się też z kryzysem ekonomicznym
. Kraj też zmierza w kierunku trzeciego z rzędu roku recesji.
Wydaje się, więc że nowe prawo, które zezwala na uprawę
medycznej marihuany
zostało wprowadzone w tym momencie nieprzypadkowo.
Dekret podpisany w czwartek przez prezydenta
Alberto Fernándeza
zezwala aptekom na sprzedaż olejków, kremów i innych produktów z konopi indyjskich. Argentyński rząd zapowiedział również opracowanie specjalnego systemu licencji na uprawę w domu.
Nakazuje także publicznym i prywatnym systemom ubezpieczeń refundowanie leków pacjentom, którzy otrzymają receptę.
Nowe prawo znacznie poszerza przepisy z 2017, które teoretycznie zezwalały na medyczną marihuanę, jednak w praktyce były niejasne i większość Argentyńczyków i tak zaopatrywała się na czarnym rynku.
Najbardziej liberalne przepisy pod tym względem obowiązują w sąsiednim
Urugwaju,
gdzie można legalnie nabyć marihuanę do celów rekreacyjnych.
W 2017 Urugwaj całkowicie zalegalizował marihuanę
, jednak ustanowiono szereg ograniczeń, aby uniemożliwić tak zwaną "narko-turystykę" i uniknąć casusu Holandii.