Od dwóch tygodni po sieci krąży wiralowe wideo, na którym rosyjska aktywistka,
Anna Dovgalyuk
, oblewa krocza mężczyzn w metrze wodą zmieszaną z wybielaczem. Jak tłumaczy w filmie, robi to w ramach protestu przeciw
"manspreadingowi"
- praktyce siadania przez mężczyzn w rozkroku w komunikacji miejskiej.
Wideo, które wyświetlono już niemal 6,5 miliona razy, opublikował In The Now - rosyjski, anglojęzyczny kanał social media należący do rządowej telewizji Russia Today.
W związku z tym w mediach pojawiły się opinie, że nagranie to
część rosyjskiej propagandy
, mającej na celu obrzydzać i kompromitować "zachodnie wartości”. Łatwą do przewidzenia reakcją odbiorców jest bowiem niechęć do feministek stosujących tak absurdalne metody walki o równouprawnienie w komunikacji miejskiej.
Dziś w sieci wiralem stał się z kolei artykuł portalu euvsdisinfo.eu, który te zarzuty wysuwa.
Jego autor podważa
wiarygodność i autentyczność nagrania z metra
. Jako dowód podaje doniesienia lokalnego portalu z Sankt Petersburga. Dotarł on podobno do jednego z oblanych mężczyzn, który wyznał, że za całą akcję dostał wynagrodzenie. Pojawiają się też komentarze, że cała sprawa idealnie wpasowuje się w modus operandi słynnej już
“fabryki trolli”
, która w 2016 roku produkowała treści popierające i dyskredytujące Donalda Trumpa.
Artykuł kończy się jednak mało widocznym disclaimerem, który łatwo skrócić do jednego zdania:
"wcale nie musi być tak, jak piszemy"
.
Jedno jest pewne - Anna Dovgalyuk rzeczywiście jest znaną aktywistką. O jej działalności pisały m.in.
Wysokie Obcasy
, opisując jej akcję przeciwko
"upskirtingowi"
- zaczepianiu kobiet i podnoszeniu im spódnic.
Anna wymyśliła podobną prowokację: nakręciła wideo, na którym stoi na przystankach metra w Sankt Petersburgu, podnosząc sukienkę i pokazując majtki za każdym razem, gdy przejeżdza pociąg.