Krzysztof "Diablo" Włodarczyk
tydzień temu wyszedł z wiezięnia, gdzie
siedział za złamanie zakazu prowadzenia pojazdów.
Po opuszczeniu zakładu karnego Włodarczyk wybrał się na derby na Służewcu, gdzie chętnie udzielał wywiadów. W rozmowie z
Super Expressem
żalił się na
więzienne posiłki
.
- To jedzenie, to jest poniżej czegokolwiek.
To nie jest jedzenie.
I na Służewcu, i na Grochowie - nie będę Wam nawet mówił, bo nie uwierzycie. Co jest napisane w menu, to jedno wielkie oszustwo. Nie ma nawet jednej dziesiątej tego.
Oczywiście są ziemniaki, ale rozgotowane lub mocno nawodnione.
Dopóki są ciepłe kilka kęsów można złapać, ale tak to się nie nadaje - mówił.
Przyznaje, że na szczęście mógł liczyć na pomoc z zewnątrz.
-
Dożywiałem się.
Gdybym nie miał pomocy z zewnątrz, to byłaby tragedia.
Przypomnijmy, że Włodarczyk, zanim został zatrzymany za jazdę bez uprawnień, chwalił się tym w wywiadach. Sąd wydał wobec niego bowiem zakaz prowadzenia pojazdów w związku z przekroczeniem limitu punktów karnych. Włodarczyk mówił jednak, że wciąż prowadzi samochód, bo
"musi jakoś zarabiać"
- Musiałem jakoś zarabiać. Płacę alimenty na dwójkę dzieci. A jak pan myśli, z czego ja żyję? Tylko z tego co zarobię na ringu? Nie. Ja żyje też z tego, że pojadę gdzieś, gdzie opowiem o sobie, przeprowadzę trening itd. Z takich rzeczy również zarabiam pieniądze - tłumaczył w 2019 roku.