W sobotę w Lublinie odbyła się kolejna
konwencja Prawa i Sprawiedliwości
. Oprócz
Jarosława Kaczyńskiego
i innych polityków partii na spotkaniu przemawiał
Robert Piskorz
, wyborca PiS.
Towarzyszyła mu żona i czworo z pięciorga dzieci
.
- Mam na imię Robert i wspólnie z małżonką Magdaleną przyjechałem z podwarszawskiego Otwocka, miasta o sosnowym klimacie, gdzie mieszkamy i pracujemy - rozpoczął swoje przemówienie.
Mężczyzna ze sceny zachwalał politykę prorodzinną partii, przede wszystkim
program 500 plus
.
- Dzięki programowi 500 plus
mamy gwarancję bezpieczeństwa finansowego
co miesiąc, nasze dzieci korzystają z dodatkowych zajęć, jak np. nauka pływania, zajęcia z piłki nożnej, realizują swoje pasje i zainteresowania. Środki z tego programu przeznaczamy na wspólne rodzinne wyjazdy na wakacje i ferie zimowe, jeszcze niedawno nie było nas na to stać - tłumaczył.
Dodał, że program umożliwił też rodzinie
zakup domu z ogródkiem
, a program 300 plus zakup podręczników.
Media szybko zauważyły jednak, że Robert Piskorz jest
wiceprezesem zarządu Banku Spółdzielczego w Otwocku i
prawdopodobnie nie zarabia najgorzej, a z pewnością lepiej niż głowa "przeciętnej rodziny", którą Piskorzowie mieli symbolizować.
Jak podaje gazeta.pl, bank w 2018 roku wydał na wynagrodzenia dla trzyosobowego zarządu 350 tysięcy złotych, czyli średnio 116 tysięcy rocznie na osobę,
9,7 tysiąca miesięcznie
. Pensja Piskorza jest prawdopodobnie jednak niższa od tej kwoty. Należy założyć bowiem, że prezes zarabia więcej od wiceprezesów.
Dziennikarze przypominają też, że to właśnie
Robert i jego rodzina gościli niedawno w swoim domu Mateusza Morawieckiego
. Informował o tym portal Linia Otwocka. Premier wraz z
Barbarą Borys-Szopą
i
Elżbietą Rafalską
odwiedzili Piskorzów pod koniec sierpnia.
"Są
idealną rodziną do zilustrowania sukcesu programu 500 plus
, który teraz został rozszerzony także na pierwsze dziecko. I o tym przede wszystkim mówił w Otwocku Mateusz Morawiecki" - pisała Linia Otwocka.
- W tej sprawie skontaktował się z nami urząd miasta. Nie wahaliśmy się. Bez względu na przekonania polityczne
to jednak niecodzienne wydarzenie - gościć w domu premiera
. Dla nas to przygoda, którą długo będziemy pamiętać. O propozycji wizyty pana premiera dowiedzieliśmy się w niedzielę wieczorem, więc nie było zbyt wiele czasu na przygotowania.
Był spory stres, ale samo spotkanie przebiegło bardzo miło.
Podałam ciasto, kawę i herbatę oraz napoje. Premier pytał przede wszystkim dzieci; o szkołę, zainteresowania, wakacje, wspólne spędzanie czasu. Przywieziono też dla nich prezenty. Wcześniej ktoś z biura premiera robił nawet wywiad, pytał o wiek dzieci i zainteresowania, ale i tak wszystkie dostały w końcu głównie przybory szkolne - komentowała wtedy
Magdalena Piskorz
.