Dziś w Brukseli rozpoczyna się dwudniowy
szczyt Rady Europejskiej
, który ma być poświęcony m.in. kwestiom migracji. Przywódcy państw członkowskich UE będą dyskutować o tzw.
pakcie migracyjnym
, który przyjęto na niedawnym posiedzeniu ministrów spraw wewnętrznych, a który dotyczy przede wszystkim migrantów przybywających na południe Europy. Główne założenie patku to "obowiązkowa solidarność", a wedle proponowanych przepisów państwa będą mogły przyjąć migrantów lub zapłacić za każdą nieprzyjętą osobę 20 tys. euro. Będzie też trzecia opcja "wsparcia operacyjnego", ale nie będzie traktowana na równi z dwoma pozostałymi.
Polska od początku sprzeciwia się zapisom paktu. Pisaliśmy o tym tutaj:
Temat od kilku tygodni budzi w polskiej polityce duże emocje, a przekaz o "przymusowej relokacji" stał się już jednym z ważniejszych w kampanii wyborczej PiS. W połowie czerwca Sejm przyjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów, a
Jarosław Kaczyński,
mówiąc o "bezczelnej dyskryminacji" Polski, zapowiedział
referendum
w tej sprawie.
Dziś przed wylotem do Brukseli
Mateusz Morawiecki
zapowiedział podczas konferencji prasowej
weto w sprawie mechanizmu relokacji
. Ogłosił także, że podczas posiedzenia RE zaprezentuje "plan bezpiecznych granic" dla UE.
- Trwa atak na Europę. Granice Europy nie są bezpieczne. Bezpieczeństwo mieszkańców naszego kontynentu jest zagrożone. Rosyjska inwazja na Ukrainę pokazała czym jest wojna hybrydowa, czym jest zagrożenie dla nas wszystkich. Białoruś wpisuje się również w rosyjski plan ataku na Europę. Używają do tego celu różnych metod, również metod hybrydowych, zorganizowanych grup nielegalnych imigrantów. Rosyjskie i białoruskie ataki przypominają, że granice między państwami nie stanowią jedynie umownych linii nakreślonych na mapie - mówił premier.
Jak dodał, "Polska pokazała, że można skutecznie bronić granic przed silną presją migracyjną".
- Granice zaznaczają rzeczywistą różnicę między Europą, jako kontynentem wolności i bezpieczeństwa, a obszarami, w których nierzadko panuje, chaos, anarchia, a niekiedy tyrania.
Tego chaosu, tej anarchii nie chcemy w Polsce i nie chcemy w Europie
. Europa to cywilizacja odrzucająca wojnę, odrzucająca terroryzm, morderstwa i gwałty. Odrzucająca wszelką przemoc. Jeśli ktoś tego nie akceptuje, nie ma dla takiego kogoś miejsca w Europie.
Według Morawieckiego "narażanie Europejczyków na niebezpieczeństwo" to "strategiczny błąd", który zagraża przetrwaniu Unii Europejskiej. Podkreślał, że "przez stulecia Polska broniła Europy przed różnymi inwazjami" i teraz znów jest "krajem frontowym", który musi
"być głosem rozsądku dla całej Europy"
.
- Dlatego na posiedzeniu Rady Europejskiej zaproponuję konkretny plan, zaproponuję plan bezpiecznych granic. Ten plan jest jasny - "nie" dla przymusowej relokacji imigrantów, "nie" dla naruszania prawa weta przez poszczególne państwa i "nie" dla pogwałcenia zasady wolności, zasad podejmowania decyzji poprzez państwa samodzielnie, “nie” dla narzucanych kar ze strony Brukseli na państwa członkowskie. A "tak" dla bezpieczeństwa, tak dla suwerenności i tak dla najlepiej chronionych granic w Europie - mówił premier.
Dalej krytykował "polityków z Brukseli" za to, że chcą "budowy postnarodowego kontynentu, bez zakorzenienia w tradycji".
- Ta koncepcja chętnie popierana jest z jednej strony przez środowiska lewicowe, liberalne i ich ideologów, a z drugiej strony popierana jest przez potężne państwa nam wrogie, przez wrogie nam siły w różnych regionach świata. Ta koncepcja jest ze swej natury antyeuropejska.
Tłumaczył również, że "zielone światło dla niekontrolowanej migracji" nie ma nic wspólnego z ochroną praw człowieka, a przeciwnie, służy do łamania praw człowieka,
przyczynia się do wzrostu przestępczości
w Europie i wspiera grupy przemytnicze.
- Przyjęlibyśmy 30 - przyjdzie 300 tys. Przyjęlibyśmy, jako Europa, 1 mln - przybędzie kolejnych 20 mln. To spirala bez końca. Otwieranie granic Europy to otwieranie czarnego rynku, na którym bogacą się przemytnicy, handlarze żywym towarem, różnego rodzaju gangi. To także zwiększone ryzyko terroryzmu w całej Europie.
Przypomniał, że objawem "prawdziwej europejskiej solidarności" było
przyjęcie uchodźców z Ukrainy
.
- Otworzyliśmy nasze domy. Nikt nas do tego nie zmuszał. Polacy pokazali, że są wspaniałym, otwartym narodem. W obrębie Unii Europejskiej nie powinno być obywateli pierwszej i drugiej kategorii, tak jak nie powinno być krajów pierwszej i drugiej kategorii. Wsparcie kwotą kilkudziesięciu euro obywatela z Ukrainy, a grożenie karami ponad 20 tys. euro za nieprzyjęcie imigranta z Bliskiego Wschodu lub z Afryki jest jawną dyskryminacją, żeby nie użyć zresztą dużo mocniejszego słowa.
Następnie premier zaprezentował
"plan bezpiecznych granic"
, który chce przedstawić na posiedzeniu Rady Europejskiej. Jego pierwszy punkt to "skuteczne
strzeżenie wszelkich zewnętrznych granic
Unii", na co - jak stwierdził Morawiecki - potrzeba więcej pieniędzy z UE. Drugi punkt to z kolei
reforma Frontexu
, aby skuteczniej walczył z przemytnikami ludzi.
- Po trzecie, Komisja powinna
przebudować budżet
, przebudować w taki sposób, żeby znalazło się więcej środków na rozwój państw, które graniczą z Unią Europejską. Walczmy skutecznie z przyczynami, a nie ze skutkami zjawisk, z którymi się dzisiaj mierzymy. Po czwarte
ograniczenie świadczeń socjalnych dla osób spoza Unii
- wyliczał Morawiecki. - I po piąte -
koniec z tolerowaniem współpracy organizacji pozarządowych z przemytnikami ludzi
. Unia przy pomocy Europolu i Interpolu musi podjąć skuteczną walkę z gangami i przemytnikami - z handlarzami ludzi po prostu.
- Przedstawię ten plan za kilka godzin na Radzie Europejskiej. Jest to plan bezpiecznych granic.
W imieniu milionów polskich obywateli, których interesy reprezentuje rząd Prawa i Sprawiedliwości, postawimy weto wobec mechanizmu przymusowej relokacji.
Europa bezpiecznych granic, to także Europa bez przymusowej relokacji. Ta relokacja jest sprowadzana, czy tylnymi drzwiami, czy jest próbą wprowadzania jej tylnymi drzwiami, wbrew Traktatom, pod groźbą kar finansowych - mówił.
- Rząd Prawa i Sprawiedliwości z całą pewnością
nie zgodzi się na żadne eksperymenty
, na żadne wymuszenia dotyczące przyjmowania nielegalnych imigrantów. Nie zgodzę się jako premier na naruszanie naszych praw i naszej suwerenności. Tak zwany Pakt Migracyjny, nie jest żadnym paktem. To żądanie kapitulacji ze strony państw członkowskich i nie ma na to naszej zgody. Każdy kraj ma prawo być u siebie gospodarzem. Ta sama zasada dotyczy całego naszego kontynentu. Europa ma święte prawo być u siebie gospodarzem i najwyższy czas, aby cała Europa zdała sobie z tego sprawę.
Wszystko wskazuje jednak na to, że Morawieckiemu
nie uda się zablokować porozumienia
w sprawie paktu migracyjnego. Dokument Rada Unii Europejskiej przyjęła zgodnie z traktatami większością kwalifikowaną (15 państw reprezentujących co najmniej 65% ludności UE). Jeżeli podczas szczytu nic się nie zmieni, jedynym możliwym wyjściem będzie odwołanie się do Trybunału Sprawiedliwości UE i udowodnienie, że pakt migracyjny łamie unijne prawo lub przekracza kompetencje UE.
Jak donosi brukselska korespondentka RMF FM, unijni dyplomaci
obawiają się
jednak, że Polska i Węgry będą próbować zablokować szczyt RE.
- Nie wiemy, jak daleko oba kraje pójdą w swoim sprzeciwie, czy będą chciały blokować wnioski ze szczytu - mówi jeden z dyplomatów w rozmowie z RMF.
Dyplomaci przypominają też, że "relokacja nie jest obowiązkowa", a każdy kraj będzie mógł złożyć wniosek o wyłączenie z zasady solidarności, np. jeśli przyjął uchodźców z Ukrainy. Zaznaczają także, że relokacja to jedna z form wsparcia. Zdaniem polityków PiS wybór między relokacją a płaceniem za nieprzyjęcie migrantów jest jednak "fikcyjny".
Z całą pewnością kwestia migracji i unijnego paktu będzie w najbliższych dniach jedną z ważniejszych w debacie politycznej. Głos w sprawie zabrało dziś już wielu polityków PiS, np.
Jacek Sasin
, który zapowiedział, że Polska nie chce być "śmietnikiem Europy".
- Wystarczy sięgnąć do wypowiedzi kanclerza Scholza, żeby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Chodzi o to, żeby właśnie tych, którzy nie przydają się niemieckiej gospodarce, nie są chętni, żeby pracować, przychodzą do Europy tylko po to, żeby korzystać z socjalu i urządzić się na koszt społeczeństw europejskich, żeby ci właśnie trafili do Polski, a ci wartościowi dla rynku pracy zostali w Niemczech - mówił.
- Chodzi dokładnie właśnie o to, żeby pomóc Niemcom pozbyć się tych emigrantów, którzy są z ich punktu widzenia nieprzydatni. My takim śmietnikiem Europy się na pewno stać nie chcemy i to mówimy bardzo wyraźnie, że nie ma naszej zgody, tak jak nie było zgody w 2014, 2015 roku, kiedy była taka pierwsza próba podjęta, kiedy PiS inaczej niż ówczesny rząd, premier Kopacz, PO i PSL, stawiał tę sprawę bardzo jasno, tak również teraz nic się nie zmieniło.