fot. East News
We
Francji
wciąż trwają zamieszki związane ze
śmiercią 17-letniego Nahela
. Chłopak tydzień temu został zastrzelony na przedmieściach Paryża przez policjanta, gdy próbował uciec samochodem w czasie kontroli drogowej. W weekend na terenie całego kraju zmobilizowano
45 tysięcy żandarmów i policjantów
. Francuskie media podkreślają, że zamieszki po śmierci 17-latka to najpoważniejsze protesty w kraju od czasu "żółtych kamizelek", czyli protestów z 2018 roku.
W pojawił się apel babci zabitego Nahela, która w rozmowie z BFM TV poprosiła protestujących, aby przestali wykorzystywać śmierć jej wnuka jako pretekst do niszczenia miast.
Medef, czyli największa organizacja zrzeszająca francuskich pracodawców ocenia, że z powodu sytuacji związanej z protestami i zamieszkami
od wtorku przedsiębiorcy
stracili około
miliarda euro
. Według wstępnych szacunków po czterech nocach starć z policją straty są wyższe niż po zamieszkach z 2005 roku czy ruchu "żółtych kamizelek":
- Jest za wcześnie, by podać dokładne wyliczenie strat, ale obecnie to ponad miliard euro, nie licząc szkód dla turystyki; filmy z zamieszek, które obiegły świat, psują wizerunek Francji - oświadczył przewodniczący Medef Geoffroy Roux de Bézieux w rozmowie z dziennikiem Le Parisien.
Co więcej, organizacje turystyczne we Francji podkreślają, że turyści masowo odwołują rezerwacje. Dotyczy to przede wszystkim obywateli Stanów Zjednoczonych. Już teraz restauratorzy domagają się od rządu wsparcia w związku ze zniszczeniami lokali, które znajdują się w tzw. wrażliwych dzielnicach francuskich miast.