Leszek Miller
we
Wprost
sypnął szczodrze anegdotką: kiedyś
Robert Biedroń
wynajął mieszkanie w Gdyni, a miał wspólny okręg wyborczy z Leszkiem. Podczas pogaduszek w Sejmie dobry wujek Leszek spytał jak często Robert bywa w tej Gdyni, czy wynajem nie wychodzi za drogo. W odpowiedzi młodszy kolega zaproponował, że mogą wynająć razem i podzielić się kosztami.
Na to Leszek wziął się pod boki i powiedział, że elektorat SLD by tego nie zrozumiał. Oczywiście tylko dlatego, że byli w różnych partiach, nie żeby jakieś dwuznaczności. A można by tak pomyśleć, bo Miller znany jest z grubego żartu, soczystej metafory i "wiedzenia lepiej".
Jak na przykład z wnuczką: