Bardzo dobrze, to jakiś absurd, że żeby poznać propozycję zarobków, trzeba nie raz przejść przez 2-3 etapy rekrutacji. Podstawowa informacja staje się najpilniej strzeżonym sekretem w firmie
Powiedzmy sobie szczerze nie wszystkie osoby które dostały odznaczenia w tym najwyższe odznaczenia w państwie na nie zasługiwały. Do tej pory te odznaczenia były przyznawane w wielu wypadkach zbyt pochopnie, po lini politycznej albo po znajomości.
To jest strata czasu dla obu stron. Czasami ktoś nie aplikowałby na ofertę, która nie spełnia jego wymagań co do pensji i tym samym ktoś inny miałby możliwość bycia zaproszonym na rozmowę.
"Zgodnie z rachunkiem (...) my powinniśmy mieć o jednego członka (w PKW - przyp. red.) więcej" - ładnie na bezczelu przyznaje, że członkowie przez nich wyznaczeni nie działają niezależnie.
A ile to było sytuacji, że miałem po dwie rozmowy kwalifikacyjne i na każdej to mnie pytano, ile chcę zarabiać, a oni siedzieli jak słupy. Mimo że mieli przygotowany konkretny budżet i wiedzieli, na ile stać firmę, to ja musiałem zagrać w "Awanturę o kasę" i się targować w ciemno. :D Pojawiały się co najwyżej od nich tylko wstawki o tym pilnie strzeżonym "budżecie", który, jak delikatnie mówili, może mi nie odpowiadać, ale nikomu do głowy nie przyszło, żeby po prostu powiedzieć i wtedy ja bym wiedział, czy ta aplikacja to strata czasu czy nie.
Śmiejemy się z niedorzeczności słów kaczyńskiego ale jemu nie chodzi o opisywanie rzeczywistości, jemy chodzi o radykalizowanie jego własnego elektoratu, który zbyt bystry nie jest.