Kilka dni temu
Gazeta Wyborcza
opisywała historię
Pana Ireneusza
, lokatora jednego z
mieszkań przy ulicy Oboźnej w Krakowie
. Mężczyzna wraz z rodziną wynajmował mieszkanie, jednak
nie płacił czynszu
.
Właścicielka
wypowiedziała umowę
rodzinie, jednak ta nie chciała się wyprowadzić i zapłacić należności za wynajem. W związku z tym kobieta wynajęła prawnika, który sporządził porozumienie rozkładające zaległe należności na raty, jednak pan Ireneusz miał przestać się kontaktować.
Właścicielka mieszkania postanowiła rozprawić się z niechcianym lokatorem w inny sposób. Panu Ireneuszowi
dokwaterowano "dwóch barczystych mężczyzn"
z psem podobnym do pitbula. Jeden z mężczyzn spał w salonie na kanapie, drugi zaś na podłodze.
Między lokatorami dochodziło do scysji, podczas których wzywano policję. Ta jednak nie mogła nic zrobić, ponieważ "barczyści mężczyźni" mieli podpisaną umowę najmu.
Pan Ireneusz i jego rodzina nie wytrzymali tego i
wyprowadzili się z mieszkania
.
- W nocy próbowali mi założyć alarm, wezwałem policję. Przyjechał patrol, porozmawiali z nami i jak poprzednio poszli sobie. Uznałem, że nie mogę wdawać się w takie szarpaniny, przede wszystkim ze względu na córkę. Opuściłem mieszkanie - mówi.
Obecnie rodzina mieszka w hotelu.
W sądzie oprócz sprawy wytoczonej o opuszczenie mieszkania, złożony został także pozew o zapłatę przeciwko panu Ireneuszowi. On sam też złożył kontrpozew.
Co więcej, właścicielka lokalu złożyła także pozew o oszustwo w sprawie wynajęcia lokalu przez pana Ireneusza.