Podczas poniedziałkowego spotkania z mieszkańcami Pabianic
Donald Tusk
zdradził
szczegóły programu Koalicji Obywatelskiej
dotyczącego mieszkań. Zakłada on m.in. kredyty 0% dla osób do 45. roku życia na zakup pierwszego mieszkania oraz dopłatę do najmu w kwocie 600 zł.
Zapowiedzi Tuska są szeroko komentowane w mediach, szczególnie że niedawno rząd przedstawił szczegóły programu
Bezpieczny Kredyt 2%
, który ma wystartować w lipcu. Będą mogły z niego skorzystać również osoby do 45. roku życia.
O zapowiedzi Tuska zapytany został dziś
Sławomir Mentze
n - prezes Nowej Nadziei i współprzewodniczący Konfederacji, który był gościem Radia Zet. Jego zdaniem pomysł KO jest
"bardzo zły"
.
-
To stymulowanie popytu, a nie podaży
. Każdy, kto kiedykolwiek otarł się o ekonomię wie, że jeśli stymulujemy popyt przy niezmiennej dostępności jakiegoś dobra, to jedynym skutkiem jest wzrost cen.
Jeśli Donald Tusk nie wierzy, to niech idzie na SGH, UW i zapyta jakiegokolwiek ekonomisty
. Niech spróbuje skończyć pierwszy rok ekonomii - stwierdził Mentzen.
Tłumaczył, że na takim programie skorzystają nie tylko jego beneficjenci, ale również banki.
-
To będzie bezpośredni transfer pieniędzy do banków
. (...) Państwo się zobowiąże przez dziesiątki lat do transferowania pieniędzy do banków. Zobaczmy jakie to są kwoty. Jeśli ktoś weźmie kredyt na pół miliona złotych, to odsetki od tego kredytu, przez cały czas spłacania to 770 tys. złotych. Koszt 500+ na jedno dziecko przez 18 lat to 108 tys. To 7 razy więcej, niż 500+ - powiedział.
Zdaniem Mentzena głównym problemem z mieszkaniami w Polsce wynika z tego, że za bardzo miesza się w to administracja.
-
Budowanie mieszkań należy zostawić firmom budowlanym, deweloperom, a nie urzędnikom i politykom
- tłumaczy.
Jak dodaje, pomysł Konfederacji na poprawę sytuacji na rynku mieszkaniowym to "uwolnienie podaży, a nie popytu".
- Mieszkań jest za mało. Trzeba sprawić, by budowało się więcej. T
rzeba obniżyć liczbę przepisów
. Przepisy wprowadzone po 2014 roku sprawiły, że koszty budowy mieszkań wzrosły o 30 proc. o 100-200 tys. złotych, o tyle tańsze byłyby mieszkania, gdyby nie urzędnicy i politycy - wyjaśnia.