Ostatnio głośno było o
biznesowych praktykach Ewy Chodakowskiej
, która za usługi fotograficzne chciała zapłacić oznaczeniem na Instastory.
W sieci pojawił się
screen maila od współpracowniczki Ewy Chodakowskiej
. Chodziło o
wykonanie zdjęć na imprezie
urodzinowej Vanessy, siostrzenicy Chodakowskiej. "Event" zaplanowano na 70 osób w White Sails Solina. Gościem specjalnym ma być zespół Show Electric Girls, a "atrakcją urodzinową" pokaz laserów.
Chodakowska
zaproponowała zapłatę w barterze:
"Barter za komunikację w social media, tj. instastory na instagramie z oznaczeniem Pana firmy w relacjach z wydarzenia jak i w postach na profilu Ewy na instagramie - posiada 1,7 mln followersów, co
przełoży się z pewnością na zasięgi.
Jestem pewna, że o tej imprezie będzie mówiło całe Podkarpacie jak i wszystkie social media" - pisze współpracowniczka trenerki.
Chodakowska po kilku dniach postanowiła
odnieść się do całej sytuacji na Instagramie
. Trenerka stwierdziła, że "usługa za promocję nie jest współpracą za darmo". Twierdzi też, że otrzymuje wiele takich propozycji:
"Wymiana, wymiana. Na obopólnych korzyściach. Symbioza. Czy te pojęcia coś ci mówią? Innymi słowy - barter! W dobie social mediów to standard! Influencerzy reklamują hotele, restauracje, ubrania, żywność i usługi. I tak dalej. Ja też - jakby nie patrzeć - jestem na liście influencerów. Ba!
Moje zasięgi są warte całkiem sporo.
Dostaję codziennie (tak, codziennie) propozycje współpracy barterowej, ale jak sama widzisz, głównie trzymam się promowania swoich produktów. Na przestrzeni roku korzystam z takiego rodzaju współpracy ultrasporadycznie.
Usługa za promocję. To nie jest współpraca za darmo" -
napisała na Instagramie Chodakowska.
Według Chodakowskiej
działania promocyjne na "ścianie jej profilu” są zawsze więcej warte niż wartość usługi lub danego produktu:
"Każdy produkt, każda firma, każda osoba, która pojawia się u mnie na ścianie profilu, korzysta z moich zasięgów i tym samym promuje siebie lub swoją usługę. Jeśli podejmuje się takiej współpracy, to za każdym razem wartość moich działań promocyjnych znacznie przewyższa wartość usługi czy samego produktu - twierdziła trenerka.
Na koniec Chodakowska
poskarżyła się, że od półtora miesiąca wylewa się na nią fala hejtu
, a ona sama
czuje się ofiarą:
"Ludzie. Mam prawo do barteru takie samo jak każda inna osoba pracująca w social mediach. Z 365 dni w roku, wrzucając dziennie po kilka postów, takich postów barterowych znajdziesz tu zaledwie kilka. Żeby było jasne!
Rocznie płacę kilka milionów złotych swoim partnerom, wspólnikom, pracownikom, produkcjom itd
. Gdybym się nie rozliczała, już dawno wszystkie media powiesiłby na mnie psy. Natomiast jeśli z takiej bzdury: "Chodakowska umawia się na barter", robi się aferę na skalę gwałtu,
to ja się czuje ofiarą! Hejt to przemoc. Każdy - na hura - kto mnie "nie trawi" może rzucić kamieniem.
Kamieniowanie opanowane do perfekcji. Szkoda, że rzucają ci, którym do skrzydeł i aureoli jest bardzo daleko! Przepraszam, że dopiero teraz pisze, ale mam ważniejsze rzeczy na głowie" - napisała influencerka.