Rzeczpospolita
informuje, że w Ministerstwie Sprawiedliwości
trwają obecnie prace nad przyśpieszeniem orzekania rozwodu
. Zgodnie z założeniami resortu małżeństwo mogłoby zostać rozwiązane przed sądem albo w
Urzędzie Stanu Cywilnego
.
Sytuacja jest związana z przeciągającymi się terminami udzielenia rozwodów. Załatwienie wszystkich spraw z tym związanych może trwać nawet do 12 miesięcy. Adwokat dr Joanna Dominowska zauważa, że sam odpis pozwu trafia z sądu do pozwanego w czasie od trzech do sześciu miesięcy:
- Umożliwienie uzyskiwania rozwodu poza sądem, czy to u notariusza, czy to w Urzędzie Stanu Cywilnego, sprawi, że małżonkowie nie będą musieli czekać po osiem-dwanaście miesięcy na rozprawę, która w przypadku zgodnych wniosków stron trwa kilkanaście, a czasem wręcz kilka minut - komentuje w rozmowie z
Rzeczpospolitą
mecenas Dominowska.
- Od dawna w społeczeństwie
istnieje zapotrzebowanie na pozasądowe uzyskiwanie rozwodu
przez małżeństwa, które nie są w konflikcie i którym nie zależy na orzekaniu o winie - dodaje.
Podobne rozwiązania funkcjonują już m.in.
w Hiszpanii, Francji na Łotwie, Litwie i w Słowenii.
Prezes Krajowej Rady Notarialnej Aleksander Szymański uważa, że to "właściwy kierunek zmian legislacyjnych":
- Notariusze od lat regulują w formie aktu notarialnego stosunki majątkowe między małżonkami: w trakcie trwania małżeństwa w formie umowy majątkowej małżeńskiej zwanej intercyzą, jak i po zakończeniu małżeństwa poprzez umowę o podział dotychczasowego majątku wspólnego małżonków. Tym samym przyjęcie bezspornego rozwiązania małżeństwa przed notariuszem przybrać może postać kompleksowego uregulowania zarówno stosunków osobistych, jak i majątkowych między małżonkami - podkreślił prezes KRD w rozmowie z dziennikiem.
Eksperci zwracają uwagę, że udzielenie rozwodu nie powinno nastąpić jednak zbyt szybko, by wykluczyć pochopne decyzje par:
- Przepisy powinny określać pewien rozsądny okres, przynajmniej trzy miesiące, pomiędzy zgłoszeniem się obojga małżonków u notariusza, pouczeniem o skutkach rozwodu a ostatecznym złożeniem oświadczeń, by wykluczyć pochopne decyzje par w kryzysie czy podczas kłótni - ocenia w rozmowie z
Rzeczpospolitą
sędzia Ewa Ważny.