Siódmy dzień strajku w PLL LOT
na razie nie przyniósł przełomu. Choć dziś z siatki wypadło już
18 kolejnych połączeń
, a straty spółki z tytułu strajku mogą wynosić już nawet 50 milionów złotych,
prezes Milczarski wciąż jest prezesem
.
Wczoraj opublikowaliśmy fragment nagrania jego spotkania ze strajkującymi pracownikami PLL LOT. Słychać na nim, jak zwalnia ludzi, goniąc ich korytarzem do windy:
Prezes w mediach broni się, twierdząc, że "
osoby, które zostały zwolnione, to osoby, które odmówiły przystąpienia do pracy
i wysłały deklaracje przystąpienia do - jak one twierdziły - legalnego strajku".
Jak informują jednak strajkujący,
wypowiedzenia w poniedziałek dostały również te osoby, które według grafiku miały dzień wolny
. Nie mogły więc "odmówić przystąpienia do pracy".
Na facebookowym profilu
Dramat w LOT
ukazały się zdjęcia
treści oświadczenia o rozwiązaniu umowy o pracę
, na których widać, że powody zwolnienia są dwa. Pierwszy to przytaczana przez prezesa
odmowa przystąpienia do pracy
.
Drugi to
"naruszanie dobrego imienia Spółki poprzez rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji"
. Chodzi tu o wypowiedzi na temat bezpieczeństwa pracy, mobbingu czy przemęczenia członków załogi.
O tych tematach strajkujący mówią otwarcie. Chodzi również o komentarze na Facebooku, gdzie pod postem na profilu PLL LOT pojawiło się wiele niekorzystnych dla firmy głosów.
Rzecznik prasowy nie radził sobie z odpowiadaniem na nie, więc skasował wpis
.
Jak ustaliło radio TOK FM, w PLL LOT dziś kontrolę zaczęła
Państwowa Inspekcja Pracy
. Ma sprawdzić zasadność wysłanych mailem "dyscyplinarek".
A tak mogłaby wyglądać
rozmowa prezesa z prezesem wszystkich prezesów: