Wczoraj dziennikarze
Do Rzeczy
, powołując się na posiadane faktury, ujawnili, że podczas samorządowej kampanii wyborczej kandydaci Platformy Obywatelskiej płacili za
przedwyborcze reklamy na warszawskich autobusach
jedynie
20% ceny.
Zniżki mieli otrzymywać też kandydaci PSL i SLD, z kolei kandydaci PiS w ogóle nie korzystali z reklam na autobusach.
Sprawie zaprzeczył rzecznik Rafała Trzaskowskiego, podkreślając, że
wszystkie komitety otrzymywały taką samą ofertę
.
Do sprawy odniósł się dziś
Patryk Jaki
, publikując na Twitterze
"mocne oświadczenie w sprawie afery autobusowej"
. Wyborczy kontrkandydat Rafała Trzaskowskiego twierdzi, że gdy jego sztab zwracał się do miasta o cennik miejsc reklamowych, nie został poinformowany o żadnych zniżkach.
-
Ceny były za wysokie więc zrezygnowaliśmy
- tłumaczy. - Czy gdybym wiedział, że jest 90% zniżki to nie skorzystałbym z tej reklamy? Oczywiście, że bym korzystał.
Jego zdaniem to
"nieetyczne i nielegalne finansowanie kampanii wyborczej"
, na której ucierpiał budżet miasta. Jaki podkreśla, że przez to, że pieniądze zostały w "kieszeniach radnych Platformy", Warszawa nie ma teraz pieniędzy na dokończenie niektórych ważnych inwestycji.
-
To wstyd
- twierdzi Jaki.