W przepisach z 30 marca zmieniających ustawę o zwalczaniu Covid-19
rząd przyznał SW prawo do stosowania paralizatorów
. Funkcjonariusze mogą teraz używać ich do "wyegzekwowania zachowania zgodnie z wydanym poleceniem, do pokonania oporu - biernego i czynnego, do przeciwdziałania autoagresji i do ochrony i przeciwdziałania naruszeniu porządku lub bezpieczeństwa publicznego, do przeciwdziałania niszczeniu mienia i do zapewnienia bezpieczeństwa konwoju lub doprowadzenia".
W sprawie interweniuje Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który zwrócił się do premiera. Jego zdaniem funkcjonariusze mają teraz prawo do używania paralizatorów w kontaktach z osadzonymi, praktycznie bez ograniczeń
W ocenie Bodnara nowe uprawnienia
nie mają na celu prewencji i zwalczania COVID-19
, a po prostu dają funkcjonariuszom nowy środek przymusu bezpośredniego. Do tego nie wiadomo, która grupa funkcjonariuszy zostanie zaopatrzona w broń elektryczną.
"Zamiast dotykać więźnia, można go po prostu razić prądem - jeśli np.
nie wykonuje polecenia
albo stosuje bierny opór.
Ustawa nie określa, która grupa funkcjonariuszy Służby Więziennej
zostanie zaopatrzona w broń elektryczną - broń elektryczną mogą otrzymać funkcjonariusze mający najczęstszy kontakt z osadzonymi (np. oddziałowi), jak również funkcjonariusze ochraniający szpitale więzienne, w tym pełniący służbę na więziennych oddziałach psychiatrycznych" - pisze RPO.
Bodnar wskazuje też, że przekazanie służbie więziennej nowych uprawnień
odbyło się bez merytorycznej debaty
i przypomina, że stało się to
prawie z rocznicę tragicznej śmierci Igora Stachowiaka
, który "zmarł w czasie stosowania tortur z użyciem paralizatora".
"Broń przeznaczona do obezwładniania za pomocą energii elektrycznej uważana jest powszechnie za mniej śmiercionośną niż broń palna. Jej używanie rodzi jednak wiele niebezpieczeństw. Może być niebezpieczna dla zdrowia człowieka (zwłaszcza dla osób starszych, chorujących na choroby przewlekle, choroby sercowo-naczyniowe, czy osób dotkniętych kryzysem zdrowia psychicznego), służyć jako narzędzie tortur, a w niektórych sytuacjach powodować wręcz śmierć.
Stwarza też ryzyko obrażeń
w przypadku niekontrolowanego upadku po jej użyciu oraz ze swojej natury, zadaje ból i cierpienie, co stwarza pokusę jej nadużywania. Może to przybrać formę tortury" zauważa Bodnar.
Wskazuje też, że
nowe przepisy nie wymagają obowiązkowego badania stanu zdrowia
osoby, wobec której użyto broni elektrycznej.
Rzecznika niepokoi też to, że "uprawnienie do używania broni elektrycznej
ma stanowić rozwiązanie problemów kadrowych
".
"Poziom zatrudnienia personelu penitencjarnego ma bowiem bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo w jednostce, reżim w stosunku do osadzonych oraz możliwości organizacji codziennej pracy. Braki w tym obszarze utrudniają rozwój pozytywnych relacji, stwarzają możliwość zaistnienia sytuacji potencjalnie niebezpiecznych oraz sprzyjają wypaleniu zawodowemu".