Fot. East News / X: @J_Jakobowski
W piątek
Komisja Europejska
ogłosiła, że ma wystarczające poparcie krajów członkowskich UE, aby nałożyć
wyższe cła na importowane z Chin samochody elektryczne
. Wśród krajów, które się temu sprzeciwiały, były m.in. Niemcy. W odpowiedzi Pekin wyraził swój sprzeciw i ostrzega Unię, aby do wprowadzenia ceł "podeszła rozważnie".
Obecnie cło na elektryki importowane z Chin sięga 10%. Zgodnie z piątkową decyzją Komisji, stawki będą zależne od marki oraz rodzaju współpracy z Komisją Europejską. Samochody elektryczne Tesli produkowane w Chinach byłyby obciążone dodatkowym cłem 7,8%, jednak
w przypadku SAIC byłoby to aż 35,3%
. Taka sama dodatkowa wysokość cła będzie nałożona na chińskie marki, które nie współpracowały z KE.
"Celem UE nie jest tylko bezpośrednia ochrona własnych producentów przed importem tańszych samochodów z Chin […] Bruksela bardzo chce
przenieść część chińskiej produkcji elektryków do Europy
. UE mówi Chinom tak: chcecie sprzedawać nam samochody elektryczne? OK, ale produkujcie je w naszych gospodarkach, siłą naszych pracowników i odprowadzajcie tutaj podatki. Inaczej będziecie obrywali cłami" - tłumaczy we wpisie na X Jakub Wiech.
Za wdrożeniem na stałe do unijnej polityki wyższych ceł na chińskie elektryki opowiedziało się na głosowaniu 10 państw (Polska, Dania, Francja, Włochy, Irlandia, Holandia, Estonia, Litwa, Łotwa i Bułgaria), przeciwko natomiast było 5: Węgry, Słowenia, Słowacja oraz Malta, z Niemcami na czele. Jednak oznacza to, że
na głosowaniu nie pojawiło się aż 12 państw
, dlatego zgodnie z zasadami ich głosy zostały policzone jako przychylne wyższym cłom.
Jak podaje Euronews, taka ilość nieobecnych na głosowaniu odzwierciedla wątpliwości wokół tego, jaki stosunek powinna przyjąć Europa wobec Chin. Pomimo panującej wśród krajów członkowskich zgody, że na chińskie nieuczciwe praktyki handlowe należy zareagować,
UE obawia się konsekwencji
w postaci ryzyka komercyjnych represji.
Na odpowiedź Chin nie trzeba było długo czekać i faktycznie okazała się ona stanowcza. Reprezentant chińskich firm w UE przekazał w komunikacie prasowym, cytowanym przez portal Energetyka24, że jest "głęboko rozczarowany wynikiem głosowania" i "zdecydowanie
wzywa Unię Europejską do rozważnego podejścia
do zastosowania ostatecznych środków, opóźnienia wprowadzenia ceł i nadania priorytetu rozwiązywaniu sporów i napięć handlowych w drodze dialogu".
Z kolei ministerstwo handlu w Chinach przekazało, że "Chiny stanowczo sprzeciwiają się
nieuczciwym, niezgodnym i nieuzasadnionym praktykom protekcjonistycznym UE
w tej sprawie i zdecydowanie sprzeciwiają się nałożeniu przez UE ceł antysubsydyjnych na chińskie pojazdy elektryczne".
Podczas głosowania w Komisji Europejskiej przeciwko cłom były również Niemcy, które, ze względu na wynik, nazywane są największym przegranym na równi z Chinami.
"W sprawie fundamentalnej dla przyszłości relacji Unii Europejskiej z Chinami Niemcy zostały niemal same na placu boju, przegrywając głosowanie. Decyzja o stanowisku Niemiec była podjęta wbrew woli koalicjanta, Partii Zielonych. […] Historycznie, w ważnych momentach relacji UE-Chiny, interesy niemieckich koncernów wygrywały i były w stanie dyktować politykę UE. Tym razem było inaczej - idzie nowe" - komentuje Jakub Jakóbowski z Ośrodka Studiów Wschodnich.