fot. Facebook/Alina Marat
W poniedziałek spod klasztoru sióstr Bernardynek ruszyła
365. Łowicka Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę
. Mimo obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa w pielgrzymkę wyruszyło
ponad 50 osób
. Większość z nich
nie posiadała maseczek
. Pielgrzymka według planu na Jasną Górę ma dotrzeć 30 maja.
W miejscowości Słupia, po przejściu około 30 kilometrów, pielgrzymi
zostali zatrzymani przez policję
w związku ze złamaniem zakazu organizowania zgromadzeń, w którym bierze udział więcej niż 50 osób. Zostali wylegitymowani.
- Policja kręciła się już w okolicach Pszczonowa. Zatrzymali nas między Słupią a Lipcami Reymontowskimi. Przyjechało 5 radiowozów, chyba dwa samochody nieoznakowane, zrobił się ogromny chaos.
Nie wiedzieliśmy, co robić. Jedni uciekali przez pola, inni w las, jeszcze inni ruszyli w dalszą drogę już na nocleg
. Część zadzwoniła po rodziny, by odwieźli ich do domu. Wszystkich spisują. Co będzie dalej, nie wiemy - komentowali pątnicy, z którymi rozmawiał portal gosc.pl.
- Przemieszczanie się w ten sposób tak licznej grupy pod przewodnictwem księdza z łowickiej parafii w naszej ocenie nie zapewniało przestrzegania obowiązujących nakazów i zakazów stojących na straży bezpieczeństwa sanitarnego - wyjaśniła Onetowi mł. insp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi.
Choć organizatorzy pielgrzymki oficjalnie nie nawołują do łamania przepisów związanych z organizacją zgromadzeń, to dali do zrozumienia, że pielgrzymka będzie kontynuowana:
-
Lekarze są od tego, aby leczyć, policja od tego aby pilnować porządku, a chrześcijanie od tego, aby się modlić
- skwitował całe zamieszanie ks. Wiesław Frelka, przewodzący pielgrzymce.