fot. East News
Gerald Birgfellner
biznesmen, który miał wybudować
wieżowce K-Towers dla spółki Srebrna
, udzielił obszernego wywiadu
Gazecie Wyborczej.
Biznesmen odpowiada o początkach znajomości z prezesem Prawa i Sprawiedliwości. Miał on
poznać Jarosława Kaczyńskiego na rodzinnym obiedzie w Boże Narodzenie 2011 roku
u Jana Marii Tomaszewskiego.
-
Biła od niego charyzma, był bardzo uprzejmy, a przy tym bezpośredni
- wspomina.
O projekcie budowy dwóch wież biznesmen dowiedział się w 2017 roku.
- Gdy wprowadzał mnie w biznes, pokazał mi rysunki pierwszego architekta - właśnie dwie wieże, które miały symbolizować braci Lecha i Jarosława - mówi Birgfellner
Gazecie Wyborczej.
Krótko później Gerald Birgfellner otrzymał pełnomocnictwo od zarządu spółki Srebrna.
-
Mówił mi, że to jego wielka idea, że próbował ruszyć tę inwestycję od 15 lat
, ale nikt nie był w stanie jej zrealizować - wspomina biznesmen.
Birgfellner w rozmowie zapewnia, że nie miał żadnych bliższych relacji z zarządem Srebrnej.
Kontaktował się głównie z Jarosławem Kaczyńskim:
- Kaczyński zakazał mi kontaktów z nimi.
Zabiegał, by nikt mnie nie znał. Nawet premier.
Wspomina, jak wyglądały spotkania na Nowogrodzkiej:
- Dzwoniła pani Basia. Nie pytała, czy mógłbym, tylko, że mam przyjść o tej i o tej godzinie.
Dodaje, że
czasami czekał w kuchni, żeby ludzie z poczekalni go nie zobaczyli.
Biznesmen twierdzi, że przez ten projekt jego "reputacja legła w gruzach":
- Może wykorzystał mnie i moją wiedzę tylko po to, by mieć na biurku najlepsze z możliwych projekty umów z deweloperami, żeby mieć najlepszych wykonawców.
Moja zawodowa reputacja legła w gruzach.
Ci wszyscy ludzie procowali nad projektem wieżowca przy Srebrnej przez rok, nie biorąc za to pieniędzy.
Miałem reputację, zaufali mi, że gdy podpiszemy umową kredytową, wszyscy zostaną opłaceni
- powiedział.
Dlaczego zaufał Jarosławowi Kaczyńskiemu?
-
To najważniejsza dziś postać w Polsce. Jeśli nie można było ufać jemu, to komu można?
- pyta Birgfellner.