Na facebookowej grupie gminy Błonie pojawił się post mieszkanki, która szuka świadków zdarzenia z 1 grudnia. Mąż kobiety
zasłabł przy kasie
w jednym z lokalnych supermarketów i został wyprowadzony na zewnątrz. Pracownicy uznali, że
mężczyzna był pijany
, w rzeczywistości dostał udaru.
"Mąż zasłabł przy kasie i został wyprowadzony na zewnątrz sklepu, gdzie ponownie zasłabł i
rozbił sobie głowę o kostkę brukową
przed tym sklepem. Na miejscu była policja" - relacjonuje pani Marzena.
Dodała, że to kasjerka stwierdziła, że mężczyzna był pijany. W komentarzach odezwali się inni klienci sklepu, którzy tego dnia robili zakupy. Jeden z nich napisał, że mylący dla pracowników mógł być fakt, że mąż kobiety kupował wówczas litr wódki oraz to, że
miał czerwoną twarz
. Przyznał też, że kilkukrotnie pomagał wstać mężczyźnie.
"Całe jego zachowanie wskazywało na nietrzeźwość. Na przykład stojąc w kolejce jak już miał towar na taśmie odszedł, żeby wziąć colę, po czym poszedł na koniec kolejki.
Miał problem z otwarciem lodówki
, bo podszedł ze złej strony. Jak mu otworzyłem, to nadal próbował dostać się ze złej strony 'wyważyć otwarte drzwi'. Najgłupsze było to, że
obsługa pomogła mu zapłacić za zakupy
(odmówiła sprzedaży alkoholu oczywiście) a potem chcieli go wyprowadzić niewiadomo gdzie, bo przecież jasne było, że daleko nie zajdzie.
Upadł w sklepie ze trzy razy.
Już za pierwszym razem upadł na czyjś koszyk zakupowy głową. Już po drugim upadku powinni go ułożyć w bezpiecznej pozycji, czy coś, ale ekspedientka wezwała kogoś przez słuchawkę. Przyszła malutka kobietka i sama zaczęła go podnosić, a potem o dziwo właśnie pomogli mu w płatności, aby już sobie poszedł. Po zapłaceniu upadł trzeci raz, a na zewnątrz po raz czwarty to już masakra była, cały zalał się krwią" - tłumaczył jeden z klientów [pisownia oryginalna].