W programie
Gość Wiadomości
w TVP wyemitowano wczoraj rozmowę z
Andrzejem Dudą
. Prezydent był pytany m.in. o trwający w Mierzei Helskiej szczyt Grupy Wyszehradzkiej, ale również o kwestię
"podatku od reklam"
i wczorajszego protestu mediów.
Duda przyznał, że nie zna szczegółów proponowanej przez rząd "składki", a
projekt ustawy nie był z nim konsultowany
.
- Cóż mogę powiedzieć. Jeżeli mówimy w ogóle o podatkach, to
wielkie kompanie medialne, wydaje mi się, że mogą płacić podatki
, zwłaszcza jeżeli ten podatek ma być przeznaczony dla ludzi i jest to podatek od dochodów z reklam. Przecież nie kto inny, tylko ludzie właśnie kupują te produkty, które są reklamowane, więc jeżeli te pieniądze (...) miałyby być skierowane do Narodowego Funduszu Zdrowia, to wydaje mi się, że jakiś rozsądek w tym jest - mówił.
- Natomiast słyszę dużo głosów na ten temat,
jak to w straszliwy sposób narusza wolność słowa
. Ja bym powiedział: no chwileczkę, chwileczkę,
nie o wolność słowa tutaj chodzi, tylko o pieniądze
- dodał.
Duda zauważył, że
wolność słowa w Polsce w ogóle nie jest zagrożona
, a właściwie jest jej więcej niż przed 2015 rokiem.
- Naprawdę jej nie brakuje i można krytykować wszystkich: prezydenta, rządzących, wszyscy są krytykowani, w związku z powyższym akurat jeżeli chodzi o wolność słowa, to wydaje mi się, że problemów z tym nie ma.
Jest na pewno większa, niż przed 2015 r., kiedy ABW wchodziło do redakcji tygodnika
Wprost
, żeby zabrać taśmy, na których nagrano polityków Platformy Obywatelskiej
, więc wydaje mi się, że tutaj niektóre media naprawdę przesadzają z tym, że sugerują, że to jest jakieś naruszenie wolności słowa. Chodzi o pieniądze po prostu.
Wypowiedź prezydenta wzbudziła kontrowersje, m.in. w mediach społecznościowych. Niektórzy zwracają uwagę, że w
rankingu wolności słowa
, który co rok przygotowuje organizacja Reporterzy bez Granic, Polska od 2015 roku spada. W ostatnim zestawieniu Polska znalazła się na 62. miejscu, zaliczono ją do krajów z "zauważalnymi problemami".