fot. East News
Do krajowych i wojewódzkich
konsultantów położnictwa i ginekologii trafiły rekomendacje z Ministerstwa Zdrowia
dotyczące tego,
jak zmniejszyć ilość porodów przez cesarskie cięcie.
Dziś w Polsce kończy się nim ponad
40% porodów,
a liczba ta systematycznie się zwiększa. Dla porównania,
w krajach skandynawskich czy Holandii tylko 15% ciąż kończy się operacją.
Plan ministerstwa jest taki,
aby do 2028 roku zmniejszyć liczbę cesarskich cięć o 30%.
Przez kolejne 10 lat ich liczba ma co roku spadać o 2%.
Zalecenia te wypracował specjalny zespół, który powołał już Konstanty Radziwiłł.
Była to odpowiedź na zalecenia
WHO, która za "bezpieczny" odsetek cesarek uważa 15%.
Przed cesarskimi cięciami, które wykonuje się bez wskazań medycznych, ostrzegało też wielokrotnie Polskie Towarzystwo Ginekologiczne.
Z raportu
Fundacji Rodzić Po Ludzku
wynika, że
część kobiet wywiera presję na lekarzach, żeby rodzić przez cesarkę głównie obawy przed utratą zdrowia przez dziecko w trakcie przedłużanego porodu.
Boją się porodu siłami natury, nie mają też pewności, co spotka je w szpitalu i czy dostaną znieczulenie.
Eksperci ministerstwa, którzy pracowali przy rekomendacjach, uważają, że
kluczem do zmniejszenia liczby cesarek jest edukacja zarówno kobiet, jak i lekarzy
. Kobiety powinny zgłaszać się do szpitala z "planem porodu" - obecnie ma go jedynie 15% rodzących oraz być informowane o możliwych komplikacjach cesarek.
Więcej kobiet powinno być też, według zaleceń, objętych edukacją przedporodową.
Lekarze mają natomiast być edukowani w zakresie stosowania kleszczy i próżnociągu położniczego, dzięki czemu część cięć cesarskich będzie można zamienić na porody zabiegowe.
Ministerstwo chce również częściej kierować na porody naturalne kobiety, które w przeszłości przeszły cesarskie cięcie
. Eksperci rekomendują też, aby o tym, jak kobieta będzie rodzić bezwzględnie decydował lekarz przyjmujący poród, a nie ten, który prowadził ciążę.
Rekomendacje ministerstwa budzą kontrowersje
wśród organizacji zajmujących się prawami kobiet, choć ich sprzeciw budzi przede wszystkim to, że nie zostały zaproszone do prac nad zaleceniami.
-
Po raz kolejny decyzje dotyczące zdrowia matek i dzieci zostały podjęte bez ich głosu,
a co więcej - bez rzetelnej diagnozy problemu. Przyjmowanie rekomendacji i podejmowanie działań decydujących o życiu setek tysięcy kobiet w Polsce bez dokładnego zbadania sytuacji, poznania czynników wpływu, budzi sprzeciw Fundacji - mówi Gazecie.pl Joanna Pietrusiewicz z Fundacji Rodzić Po Ludzku.
Zauważa, że nikt nigdy nie przeprowadził rzetelnych badań dotyczących tego, dlaczego cesarek w Polsce jest tak dużo, a
rekomendacje ministerstwa "nie opierają się na faktach, a na przypuszczeniach".
Same rekomendacje budzą w Fundacji mieszane uczucia.
Popierają pomysł wsparcia planu porodu i edukacji przedporodowej. Negatywnie oceniają jednak sam pomysł dążenia do zmniejszenia liczby cesarek o konkretny, z góry określony procent.