
fot. Flickr @skitmeister
Onet informuje, że
do Polski za rządów PiS trafiły tysiące białoruskich traktorów
marki MTZ BELARUS, które
nie spełniały unijnych norm
i miało to doprowadzić do upadku wielu polskich producentów, w tym Ursusa. Traktory, o których mowa, były produkowane przez firmę z Mińska kontrolowaną przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Białoruskie maszyny były sprzedawane
jako używane, mimo że były nowe
, co pozwalało ominąć unijne przepisy dotyczące homologacji.
- Po prostu firma z Białorusi sprzedawała ciągniki swojemu przedstawicielstwu z Sokółki, które stawało się jego drugim właścicielem i sprzedawało je dalej w Polskę - wyjaśnia źródło Onetu.
Sprawą niektórych białoruskich maszyn, których rejestrację cofnięto, zajmował się już
Naczelny Sąd Administracyjny
. Odrzucił on kasację od wyroku, którą złożył dealer i uznał, że rejestracja została przeprowadzona z naruszeniem prawa i
rolnikom grozi utrata maszyn
.
Już jakiś czas temu rolnicy alarmowali, że państwo nie udziela im wsparcia, a ministerstwo rolnictwa sugeruje jedynie wzięcie kredytu na nowy traktor. Były prezes Ursusa Karol Zarajczyk w rozmowie z Onetem podkreśla, że za czasów
poprzedniej władzy
, gdy liczba sprzedawanych białoruskich ciągników rosła,
zgłaszano problem do polskich służb i ministerstw
, jednak miał on być
ignorowany
:
- Za czasów PiS alarmowaliśmy o problemie wszystkie możliwe służby i ministerstwa, ale zostaliśmy całkowicie zignorowani - mówi Zarajczyk.
- Wysocy rangą działacze PiS, jak pan Bittel (sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury w latach 2019-2023 - przyp. red.), twierdzili w różnych pismach, że dla ciągników spoza UE, jako niby używanych, obowiązuje łagodniejsza polska ustawa prawo o ruchu drogowym - dodaje inne źródło Onetu.
Zarajczyk uważa, że w całej sytuacji
nie było przypadku
:
- Po 2016 r. nasza sprzedaż w Polsce zaczęła systematycznie spadać. Początkowo przeoczyliśmy wzrost białoruskiego MTZ, a stało się tak, bo ich pojazdy nie figurowały w bazie nowych pojazdów, lecz w używanych. Najpierw nasze spadki wiązaliśmy z zapaścią w wypłatach unijnych dotacji dla polskich rolników na zakup nowych maszyn rolniczych. Dopiero po wielu miesiącach zrozumieliśmy cały kontekst, czyli że brak dotacji był tylko pierwszym krokiem do pompowania Białorusinów. Fakt, że ARiMR nie wypłacała rolnikom pieniędzy na nowe ciągniki, spowodował, że sięgnęli po to, co najtańsze, czyli po białoruskie ciągniki z silnikami niespełniającymi unijnych norm - uważa.
- Dla mnie w tej historii nie ma przypadków. Jako Ursus, m.in. przez działania opisywanego przez was w Onecie pana Karczewskiego i Zingmana,
traciliśmy kontrakty w Afryce
. Ale traciliśmy
także klientów w Polsce
. Widzę to tak, że ochraniana przez białoruskie służby firma MTZ z Mińska systemowo i całkowicie nielegalnie wprowadziła do Polski co najmniej kilka tysięcy ciągników. Informowaliśmy o tym oszustwie wszystkie polskie służby i ministerstwa, ale byliśmy ignorowani. Jako Ursus w pewnym momencie mogliśmy tylko pomarzyć o takiej sprzedaży, jaką mieli w Polsce Białorusini.
Mając silniki zgodne z prawem, byliśmy jednak o ok. 30 proc. drożsi od naszej nieuczciwej konkurencji
- dodaje w rozmowie z Onetem.
Jeden z rozmówców Onetu uważa, że afera z białoruskimi ciągnikami
nie opłaca się żadnej partii
, dlatego temat nie jest podnoszony przez obecną władzę:
- Handel "Belarusami" przyjął u nas patologiczną skalę, MTZ stał się jednym z głównych graczy na polskim rynku. To blamaż rządu PiS, ale temat obciąża również obecną władzę, która nikogo nie pociągnęła do odpowiedzialności. Musi pan także wiedzieć, że redakcje polskich rolniczych czasopism i magazynów nie drążyły tematu, bo wcześniej brały od Białorusinów pieniądze za reklamę ich ciągników - twierdzi jedno z naszych źródeł.
Obecne władze, w szczególności Ministerstwo Infrastruktury, pracuje nad
przepisami o abolicji
, które pozwolą rolnikom na dalsze użytkowanie już zakupionych traktorów.