Pracownicy Polskich Linii Lotniczych LOT
w przyszłą środę podejmą decyzję o terminie i formie protestu, który chcą rozpocząć, domagając się przywrócenia dawnego regulaminu wynagrodzeń, zatrudniania pilotów i personelu tylko na etacie oraz
przywrócenia do pracy szefowej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego Moniki Żelazik
.
Związkowcy są w sporze z władzami PLL LOT od kilku miesięcy. Okazuje się, że
Sąd Apelacyjny w Warszawie
cofnął pod koniec lipca wydany trzy miesiące wcześniej zakaz protestu do czasu rozstrzygnięcia legalności strajku. Związkowcy chcieli rozpocząć strajk na początku maja.
Władze PLL LOT utrzymują, że
szefowa związku została zwolniona za "rażące naruszenie zasad bezpieczeństwa"
. W mailu wysłanym do 600 osób miała nawoływać do przyniesienia na jeden z protestów butelek z benzyną, porównywała też spór z pracodawcą do walki w Powstaniu Warszawskim. Później tłumaczyła, że był to żart.
Państwowa Inspekcja Pracy
stwierdziła jednak, że doszło do złamania przepisów dotyczących ochrony prawnej członków związku zawodowego. Kodeks pracy nie pozwala na zwalnianie takich osób bez pisemnej zgody związku.
Pracownicy LOT-u domagają się także poprawy sytuacji finansowej - podwyżki pensji i zatrudnienia personelu na etat.
Związkowcy alarmują też, że
LOT ma pieniądze
, ale nie chce ich przeznaczyć na szeregowych pracowników.
Patrząc na rozmach, z jakim LOT świętował
100-lecie niepodległości
, nie zważając przy tym na pasażerów, widać, że rzeczywiście sytuacja finansowa spółki nie należy do najgorszych.