W piątek wieczorem odbyły się kolejne protesty po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie prawie całkowitego zakazu aborcji. Tym razem nie tylko w Warszawie, ale kilkudziesięciu innych miastach:
Wrocławiu, Katowicach, Krakowie, Toruniu czy Szczecinie
. W stolicy, według ratusza, w marszu wzięło udział około
10 tysięcy osób
. Uczestnicy relacjonowali, że protestujących mogło być jednak nawet kilkadziesiąt tysięcy.
Manifestacja w Warszawie rozpoczęła się
pod domem Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu
. Protestujący skierowali się w stronę Śródmieścia, by około 23
dotrzeć pod rządową willę na ulicy Parkowej
. Demonstracje zakończyły się na Placu Unii Lubelskiej.
Na miejscu był m.in.
Rafał Trzaskowski.
Policja informowała z kolei, że piątkowe protesty miały
spokojniejszy charakter
niż te, które odbyły się w czwartek. Jak informował rzecznik komendanta stołecznego policji, dla bezpieczeństwa odcinano z ruchu poszczególne ulice.
Protest wsparli też warszawscy taksówkarze:
Jedna z liderek Strajku Kobiet,
Marta Lempart
zapewnia, że protesty szybko się nie zakończą.
Na poniedziałek planowane są blokady ulic.
- W poniedziałek będziemy blokować ulice polskich miast, skoro PiS rządzi za pomocą bezprawia, my również przestaniemy przestrzegać prawa. W środę nie idziemy do pracy, skoro państwo nie działa - mówiła w rozmowie z Polsat News.