Portal
TVP Sport
pisze o "niepokojącym trendzie", który wskazuje na to, że
w Polsce znów obstawia się mecze piłki nożnej
. Dowodzić mają temu dziwne zainteresowanie bukmacherów z całego świata i fakt, że niektóre mecze III ligi przyciąją zakłady na ogromne pieniądze.
"Czy w polskim futbolu znów ustawia się mecze? W ostatnim czasie pojawiło się sporo takich, które wywołały zainteresowanie bukmacherów z całego świata. Nagle gracze zaczynają typować, że w meczu padnie określona liczba bramek. Dochodzi do tego, że mecz III ligi przyciąga zakłady na łączną kwotę
90 tysięcy euro
" - pisze TVP Sport.
W zeszłym tygodniu wątpliwości wzbudził m.in.
mecz między Concordią Elbląg z Pilicą Białobrzegi
. Pojawiło się bardzo dużo zakładów na to, że przed przerwą padną co najmniej trzy gole.
"Na "over 2,5" w 1. połowie postawiono łącznie 12500 euro z 13000 euro z puli na tę linię (łącznie over i under). Gracze do samego końca stawiali ten zakład, nawet po tym jak kursy bardzo spadły (do 1,2-1,6). Wciąż bowiem byli przekonani, że "over 2,5" się wydarzy" - tłumaczy TVP Sport.
Faktycznie,
do przerwy było 1:3, a sędzia podyktował cztery rzuty karne
. Wątpliwości budzą też inne spotkania.
O sprawie TVP Sport rozmawia z
byłym pracownikiem firmy bukmacherskiej
, który przyznaje, że ustawianie meczy w Polsce to dziś "pewnik". Podaje również wiele przykładów z obecnego i poprzedniego sezonu.
- W tym sezonie bardzo dużo zakładów jest na mecze Unii Tarnów. Zamieszanie było przed meczem z Wieczystą. Przed rozpoczęciem masowo obstawiano, że padnie sześć, siedem goli. Zacząłem to na szybko analizować. OK, Wieczysta ma mocny skład, ale w tym sezonie strasznie się męczą. Czy mimo wszystko mogli wygrać tak wysoko? Jasne, że mogli, ale liczba zakładów była zaskakująca - mówi rozmówca TVP.
- Dwa tygodnie później Unia grała z rezerwami Korony. Już przed meczem pojawiło się mnóstwo zakładów, że Korona wygra trzema bramkami. Mnóstwo typów na ten kurs w Azji i na giełdzie zakładów. Pierwsza minuta i 1:0 dla rezerw Korony. Patrzę na składy, bo pomyślałem, że może w składzie jest kilku zawodników z pierwszej drużyny, ale tak nie było. Unia wyrównała, a jeszcze przed przerwą wyszła na prowadzenie 2:1. U normalnych, nieazjatyckich bukmacherów typ na wygraną Korony był w tym momencie około 2,5-3. A tu nagle kolejna fala zakładów, że Korona wygra trzema bramkami. Przy stanie 1:2! No i skończyło się wygraną kielczan 5:2.
Rozmówca TVP tłumaczy, że należy coś "podejrzewać", gdy
pula na giełdzie dochodzi do 10 tysięcy euro
.
- Widać wtedy, że kurs zmienia się na czerwono i szybko leci w dół, jest efekt kuli śnieżnej. Stawiają wtedy osoby, które coś wiedzą, i amatorzy, bo idą za głosem ludu.
Jego zdaniem obstawianie meczów w Polsce wróciło po pandemii, a
nasiliła to wojna w Ukrainie
.
- Mam informacje, że po wybuchu wojny na Ukrainie pewni ludzie przenieśli się do Polski. Rosja jest poza rynkiem, a Ukrainą sportowo teraz nikt się nie interesuje. Tam obecnie nie dzieje się nic niepokojącego, ale liga ma swój nietypowy rytm, często nie wiadomo nawet, gdzie odbędzie się mecz. Zawodowcy zarabiają na live’ach. Obstawiając przed meczem, można wszystko ubić, a bukmacherzy wycofają zdarzenie. Najgorzej, gdy informacja się rozchodzi, następuje efekt kuli śnieżnej i liczba graczy rośnie lawinowo.
Zwraca również uwagę, że
w dzisiejszych czasach trudniej jest namierzyć cały proceder.
- Za czasów "Fryzjera" w Polsce mecze ustawiało się po chłopsku. Mietek, zróbmy tak, potem spotkanie w lesie, walizka pieniędzy itd. Dziś namierzenie czegokolwiek jest znacznie trudniejsze. Nick na Telegramie nie powie ci nic. Do tego zasłony w postaci VPN czy kartami SIM zarejestrowanymi gdzieś na świecie. Kryptowaluty krążą beż śladu. To szara strefa, z którą bardzo trudno walczyć.
Mateusz Miga, dziennikarz TVP Sport, który zajął się tematem, już zapowiada jego kontynuację:
W sieci pojawiła się też informacja, że wiele klubów otrzymało
maila od pracownika firmy bukmacherskiej z Azji
, który zajmuje się audytem, który oskarża polskie kluby o udział w ustawionych meczach.
"Widziałem ten anonim ws. ustawiania meczów, który dostały kluby. Część z tych informacji dotarła do nas już wcześniej i wygląda niepokojąco prawdziwie. Ale na tym etapie nie możemy jeszcze rzucać takimi oskarżeniami wobec konkretnych osób" - pisze Mateusz Miga.