Właściciel
polskiego sklepu Swojska Chata
w
Roosendaal w Holandii
ma otrzymać od miasta pieniądze za zamknięcie swojego biznesu. Wszystko przez
skargi mieszkańców
. Okazuje się, że Holendrzy mają dość klientów polskiego sklepu. W skargach składanych do władz gminy skarżą się na
picie alkoholu na chodniku
, oddawanie swoich potrzeb na podjazdach i przy ogrodzeniach oraz ignorowanie przepisów ruchu drogowego. Co więcej, według ich relacji pod sklepem wielokrotnie miało
dochodzić do bójek
.
Miasto próbowało
rozwiązać ten problem, jednak bezskutecznie
. Jednym z zaproponowanych rozwiązań było zatrudnienie pracownika, którego zadaniem była rozmowa z klientami i trzymanie ich w ryzach. Taka osoba pojawiła się, jednak nie przyniosło to poprawy. Właściciel sklepu twierdzi, że dotrzymuje zawartych z gminą umów, które miały doprowadzić do rozwiązania problemu.
W związku z utrzymującymi się problemami władze miasta zdecydowały się na najprostsze, ale jednocześnie najbardziej kosztowne rozwiązanie. Chcą przeznaczyć aż
5 i pół miliona euro na wykup budynku
, w którym mieści się sklep oraz trzech sąsiadujących z nim domów. Wszystko ma zostać zburzone, a w ich miejsce mają powstać nowe budynki.
Właściciel sklepu w rozmowie z lokalnymi mediami stwierdził, że nie jest to dobre rozwiązanie. Zauważa, że nawet jeśli nie będzie tam jego sklepu, to otwarty zostanie inny:
- Oczywiście, że nie chcę stąd wyjeżdżać. W ten sklep włożono wiele lat pracy. I dużo pieniędzy. Wykup jest obecnie najmniej złym rozwiązaniem. Ale tak naprawdę nie chcę w ogóle stracić tego sklepu - stwierdził.