Wczoraj
Greta Thunberg
dotarła na
szczyt klimatyczny ONZ COP25
, który odbywa się w Madrycie. Po tym, jak katamaranem dobiła do brzegu Portugalii, z Lizbony do stolicy Hiszpanii przyjechała pociągiem.
Podczas konferencji prasowej Greta podkreślała, że
od 2015 roku emisje gazów cieplarnianych wzrosły o 4%
, a strajki klimatyczne, które zapoczątkowała, są niewystarczające.
- Stajemy się coraz więksi i więksi, nasze głosy są coraz bardziej słyszalne, ale oczywiście
nic za tym nie idzie, nie zmienia się to w żadne polityczne działanie
- mówiła, apelując do uczestników COP o podjęcie rozsądnych decyzji.
Dodała, że ruch młodzieżowych strajków, w który przekształciła się jej samodzielna akcja, nie jest żadnym trwałym rozwiązaniem dla klimatu.
-
Nie chcemy już kontynuować. Chcielibyśmy, żeby teraz zrobili coś politycy. Strajkami niby osiągnęliśmy wiele, ale tak naprawdę nie osiągnęliśmy nic
- mówiła.
- Chcemy wreszcie zobaczyć prawdziwe działania. Ludzie cierpią i umierają z powodu klimatu i zagrożenia ekologicznego, nie możemy dłużej czekać - dodała.
Wieczorem Greta wzięła udział w
strajku klimatycznym
, którzy przeszedł ulicami Madrytu. Według szacunków Greenpeace udział w nim wzięło około
pół miliona osób
.
Szczyt klimatyczny COP25 w Madrycie potrwa do 13 grudnia. Uczestniczą w nim przedstawiciele 190 krajów.