Fot.: @beatafido - Instagram / Fot.: East News
Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zatrudnienia w TVP za czasów
Jacka Kurskiego
aktorki
Beaty Fido
, znanej z filmu
Smoleńsk
, a także kojarzonej jako
partnerki kuzyna Jarosława Kaczyńskiego
. Celem postępowania jest sprawdzenie, czy przez prawie osiem lat kariery kobieta nie dostawała pensji za nic.
Fido dała się poznać szerokiej publiczności w 2016 roku, kiedy
zagrała główną rolę
w filmie
Smoleńsk
w reżyserii Antoniego Krauzego. Aktorka dostała angaż również w innych
serialach emitowanych na antenie TVP
, m.in.
Wojennych dziewczynach
,
Leśniczówce
i
Archiwiście
.
Jakiś czas temu okazało się, że równolegle Fido była
etatowo zatrudniona
w TVP. Okoliczności jej zatrudnienia wzbudziły jednak
podejrzenia ze strony nowych władz telewizji
, które zleciły audyty w podległej sobie firmie. Efektem tego audytu było złożenie zawiadomienia do prokuratury.
Chodzi o rzekome
utrzymywanie fikcyjnego zatrudnienia
Fido na podstawie umowy o pracę i wypłacanie jej wynagrodzenia w wysokości
11 tys. brutto miesięcznie
, pomimo nieświadczenia przez nią faktycznej pracy na rzecz pracodawcy. W związku z tym zachowaniem zatrudnienie aktorki mogło doprowadzić do wyrządzenia szkody majątkowej na łączną kwotę w wysokości
ponad 1,5 mln złotych
.
Przez prawie osiem lat Fido miała być zatrudniona na kilku stanowiskach. Była główną specjalistką w
Biurze Spraw Korporacyjnych
, starszą redaktorką w
Ośrodku Mediów Interaktywnych
, pracowała też w
Ośrodku Kanałów i Serwisów Internetowych
oraz w redakcji serwisu i
kanału interaktywnego Poland
, a na końcu w kanale
TVP World
. Pod umowami mieli podpisywać się członkowie zarządu TVP, a ostateczne zakończenie współpracy miało nastąpić 30 listopada ubiegłego roku, czyli jeszcze przed zmianami w TVP, ale już po wyborach parlamentarnych.
Zatrudnienie Fido w TVP miało być efektem ugody sądowej. Poprzednio aktorka pracowała tam do 2012 roku i pozwała firmę w sprawie wypłaty 4,5 tys. zł zaległej premii. Sprawę przegrała, jednak zwrot akcji nastąpił w momencie, gdy władzę w TVP przejął Kurski. Spółka zawarła wówczas ugodę z kobietą, która w marcu 2016 roku była z powrotem pełnoetatową pracowniczką publicznej stacji.
W lutym, czyli już po zmianie władzy, kobieta
została wezwana przez TVP do zwrotu blisko 250 tys. złotych
. Chodziło m.in. o środki, które zarobiła w ramach współpracy z TVP World. Aktorka jednak uchylała się od zwrócenia tych pieniędzy.
"Pracodawca nie wskazywał, aby z mojej strony istniało jakiekolwiek zobowiązanie finansowe albo, że nienależycie wykonywałam obowiązki pracownicze. W tym miejscu stanowczo stwierdzam, że umowę o pracę, która łączyła mnie z Telewizją Polską wykonywałam zgodnie z oczekiwaniami i ustaleniami z pracodawcą" - oświadczyła w piśmie do likwidatora TVP Daniela Gorgosza.