Fot. Facebook: IziGuma Zak / X: @Policja_KSP
Sprawca wypadku na Trasie Łazienkowskiej
został zatrzymany w szpitalu w Niemczech
, aresztowano także dwóch mężczyzn, którzy
pomagali mu w ucieczce
. Jeden z nich wypożyczył mu samochód,
drugi ukrywał go w swoim mieszkaniu
przed jego wyjazdem za granicę. Łukasz Ż. nie zgodził się na uproszczoną ekstradycję do Polski, dlatego
sprowadzenie go do kraju może przedłużyć się do kilku tygodni
. O jego zatrzymaniu pisaliśmy już tutaj:
Poszukiwany listem gończym Łukasz Ż. został zatrzymany w niemieckim szpitalu w Lubece i zastosowano wobec niego tymczasowy areszt. Z nieoficjalnych informacji przekazanych przez prokuraturę wynika, że obrażenia, ze względu na które mężczyzna trafił do szpitala, wskazują na jego
udział w wypadku samochodowym
. Ż. obecnie przebywa w niemieckim areszcie i nie zgodził się na uproszczoną ekstradycję, co wydłuży proces sprowadzania go do kraju.
- Myślę, że są to kwestie jeśli nie dni, to kilku tygodni - szacuje Piotr Skiba, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej, podczas konferencji prasowej. - Będziemy mogli powiedzieć więcej, gdy będziemy mieli informacje na temat stanu zdrowia podejrzanego.
Skiba przekazał, że zatrzymano również dwóch mężczyzn na terenie Warszawy, którzy przed wypadkiem pili alkohol w jednym z warszawskich lokali w towarzystwie Łukasza Ż. oraz jego 3 współpasażerów, ujętych bezpośrednio po zdarzeniu. Po spotkaniu mężczyźni dwoma autami wyruszyli w kierunku warszawskiej Pragi. Mężczyźni najprawdopodobniej
ścigali się na Trasie Łazienkowskiej
.
Kierowcą drugiego pojazdu, cupry, był Kamil K., właściciel wypożyczalni samochodów, od którego Łukasz Ż. pożyczył Volkswagena Arteona. Po wypadku zabrał Ż. z miejsca zdarzenia do mieszkania na ulicy Romaszewskiego na Bielanach w Warszawie, gdzie, jak podał prokurator, "przez kilka godzin knuli plan ucieczki".
- To z tego mieszkania były wysyłane różne wiadomości do członków rodzin, zarówno podejrzanego, jak i pokrzywdzonej w wypadku kobiety - opisuje Skiba.
Kamil K. dał Łukaszowi Ż. cuprę, aby mógł uciec poza stolicę i prawdopodobnie nią wyjechał później Niemiec. K. przebywa w areszcie i wczoraj usłyszał zarzuty nieudzielenia pomocy osobom poszkodowanym w wypadku oraz pomocy w ukryciu podejrzanego, utrudniania ustalenia jego tożsamości i przede wszystkim ułatwienia mu ucieczki.
Właściciel mieszkania na Romaszewskiego, Aleksander G., też przebywał z mężczyznami przez kilka godzin przed ucieczką Łukasza Ż., a wcześniej w warszawskim lokalu. Został aresztowany na 3 miesiące. Oznacza to, że zatrzymano już 6 osób zamieszanych w sprawę, jednak prokuratura podaje, że łącznie ma to być 10 osób.
Cały czas trwa
zrzutka
dla rodziny zabitego w wypadku 37-latka. Jego żona oraz dzieci wciąż przebywają w szpitalu, podobnie jak pasażerka Volkswagena Arteona, jednak wszyscy są przytomni, a ich stan jest stabilny i się poprawia.