
Fot.: Shutterstock / East News / BBC
Sarah Wynn-Williams
, była dyrektorka Facebooka ds. globalnej polityki publicznej, przekazała w rozmowie z BBC, że
Mark Zuckerberg
rozważał wydanie zgody na ukrywanie treści postów do czasu uzyskania ich weryfikacji przez
chińskie władze
. Zdaniem kobiety takie rozwiązanie miałoby umożliwić Facebookowi wejście na chiński rynek.
To przekonanie zostało powielone przez Wynn-Williams również w książce jej autorstwa. Na łamach "Careless People" kobieta wyjawiła czytelnikom, że złożyła skargę do amerykańskiego regulatora rynku, w której zarzuciła Mecie wprowadzenie inwestorów w błąd co do intencji spółki.
W swojej
skardze do Securities and Exchange Commission
Wynn-Williams miała zarzucić Zuckerbergowi i innym dyrektorom Meta
składanie "wprowadzających w błąd oświadczeń"
na temat powiązań spółki z Chinami. Meta natomiast odparła te oskarżenia, podając, że nie świadczy usług w Chinach.
Zdaniem kobiety Zuckerberg
"ściśle współpracował" z chińskim rządem
, żeby wypracować rozwiązania pozwalające na to, aby Pekin mógł
cenzurować i kontrolować treści pojawiające się na Facebooku
. Mimo potencjalnych negocjacji, warto pamiętać, że w Chinach dostęp do wielu popularnych platform społecznościowych - w tym do Facebooka - nadal jest zablokowany.
- Chiny są białym wielorybem Marka Zuckerberga, co oznacza cel, do którego obsesyjnie dążył - powiedziała Wynn-Williams podczas rozmowy z BBC. - To jedyny element gry planszowej, którego nie udało mu się pokonać - stwierdziła, nawiązując do prywatnych zainteresowań Zuckerberga.
Kobieta twierdzi, że już dekadę temu Facebook rozważał możliwość przekazania chińskiemu rządowi dostępu do danych milionów użytkowników. Wynn-Williams dodała również, że zamierzano przekazać Pekinowi informacje na temat niektórych elementów oprogramowania Facebooka, jednak ostatecznie do tego nie doszło.
-
Współpracował ręka w rękę z Komunistyczną Partią Chin
, tworząc narzędzie cenzury - przekazała Wynn-Williams. - Zasadniczo pracował nad stworzeniem czegoś, co stanowiłoby antytezę wielu zasad leżących u podstaw Facebooka - dodała była pracownica Facebooka.
Oprócz zarzutów dotyczących próby wprowadzenia cenzury na Facebooku, z ust kobiety padły również twierdzenia na temat zdolności do
targetowania użytkowników
przez koncern Meta. Wynn-Williams przekazała, że proces selekcji odbiorców przez reklamodawców był dokonywany również w przypadku kont należących do
dzieci
oraz
nastolatków
.
- Powiedzieli: "Strona biznesowa uważa, że to jest dokładnie to, co powinniśmy robić. Mamy ten niesamowity produkt,
mo
żemy zdoby
ć m
łodych ludzi, co jest naprawd
ę wa
żnym segmentem reklamowym
" - relacjonowała Wynn-Williams.
Do zarzutów dotyczących wykorzystywania danych nieletnich użytkowników w celu przekazania reklamodawcom informacji o nich odniósł się już koncern. Meta zapewniła, że Facebook jest transparentny w kwestii targetowania reklam oraz że nigdy nie oferował narzędzi umożliwiających przedsiębiorstwom zdobycie wiedzy na temat stanu emocjonalnego właścicieli kont.
Koncern podkreślił również, że Wynn-Williams została zwolniona w 2017 roku "z powodu słabych wyników", "toksycznego zachowania" oraz wysuwania "wprowadzających w błąd i bezpodstawnych oskarżeń o mol*stowanie". Zdaniem kobiety utrata przez nią stanowiska była natomiast związana ze składaniem skarg na jednego ze swoich szefów, Joela Kaplana.
Meta poinformowała również BBC o tym, że
wszczęła postępowanie prawne przeciwko Wynn-Williams
, aby "zatrzymać dalsze rozpowszechnianie zniesławiających i nieprawdziwych informacji". Pozew ma być reakcją na ogół informacji, które znalazły się w książce "Careless People".
Wynn-Williams nazwała natomiast stanowisko Mety "szeregiem fałszywych i niespójnych oświadczeń" oraz zapowiedziała, że ewentualnym sporem z tym koncernem zajmie się jej przedstawiciel prawny. Kobieta dodała, że działalność Facebooka "wpływa na tak wiele aspektów naszego codziennego życia" i dlatego postanowiła wypowiedzieć się na temat koncernu Zuckerberga.