Wirtualne Media podają, że w związku z tym, że
Koalicja Obywatelska
we współpracy z
Lewicą i Trzecią Drogą
prawdopodobnie
zdoła utworzyć rząd
, pracownicy Telewizji Polskiej powinni zacząć obawiać się o swoje posady, ponieważ dotychczasowe partie będące w opozycji mogą chcieć szybko
rozprawić się z publicznym nadawcą.
Według ustaleń serwisu opozycja chce wprowadzić zmiany w mediach publicznych, pomijając zdominowaną przez PiS Radę Mediów Narodowych. Minister kultury i dziedzictwa narodowego poprzez Walne Zgromadzenia miałby postawić
spółki medialne w stan likwidacji
. Ten miałby zostać odwołany dopiero po ustawowych reformach rynku medialnego. Wszystko z uwagi na ryzyko
prezydenckiego weta
:
- Zmian władz w mediach publicznych mógłby dokonać przyszły minister kultury, dokonując rekonstrukcji - pozostających w jego kompetencji - przepisów regulujących działanie TVP i Polskiego Radia. Jeśli zaś chodzi o to kto mógłby zostać nowym szefem TVP lub nowej firmy, powstałej z połączenia TVP i PR, to kandydatem na to stanowisko wydaje mi się na pewno Janusz Daszczyński. Ma wszelkie kompetencje merytoryczne do objęcia tej funkcji. Trzeba też pamiętać, że osiem lat temu został bezprawnie usunięty z prezesury TVP - zauważa w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl Jan Ordyński, opozycyjny członek Rady Programowej Polskiego Radia.
Jak podaje serwis, zmiany mają objąć przede wszystkim menadżerów i dziennikarzy zajmujących się newsami i publicystyką. Na fotel szefa TVP mógłby wrócić
Janusz Daszczyński
, który pełnił tę funkcję w 2015 roku, jednak został odwołany w 2016 roku. Wówczas na jego miejsce powołano Jacka Kurskiego:
- Zmiany - merytoryczne i personalne - i to gruntowne, w TVP powinny dotknąć przede wszystkim TVP Info oraz programów publicystyczno-informacyjnych emitowanych na innych antenach TVP. Ich fatalna, destrukcyjna - w ostatnich latach - rola nie da się niczym usprawiedliwić. Królowało tam bowiem kłamstwo, szczucie, tandeta i w ogóle fatalna jakość. A pracujący tam ludzie nie byli dziennikarzami. Stali się natomiast funkcjonariuszami frontu propagandowego PiS. Tak nigdy nie było po 1989 roku - uważa Ordyński.