Adrian Zandberg
ponownie skrytykował dziś rządowe propozycje dotyczące
składki zdrowotnej dla przedsiębiorców
. Jak stwierdził, doprowadzą one do zmniejszenia wpływów w budżecie ochrony zdrowia, a co za tym idzie do wydłużenia kolejek do lekarzy. Pytał też, dlaczego - skoro Polskę stać na takie ulgi dla "najbogatszych" - rząd przywraca 5% VAT na żywność.
Propozycję zmian w systemie składek zdrowotnych dla przedsiębiorców rząd przedstawił w zeszłym tygodniu. Projekt jest jednak szeroko krytykowany, Partia Razem zwróciła m.in. uwagę, na fakt, że przedsiębiorcy zarabiający nawet 30 tys. zł będą płacili mniejszą składkę niż osoba zatrudniona na umowę o pracę i zarabiająca najniższą krajową.
O rządowym projekcie pisaliśmy tutaj:
Adrian Zandberg na antenie RMF ponownie mówił dziś, że Razem nie poprze propozycji rządu.
- Jak rozumiem, pomysł formacji liberalnych jest taki, że chcą pieniądze, które wyjmą z publicznej ochrony zdrowia, przekazać przedsiębiorcom,
w tym także zamożnym i bardzo zamożnym przedsiębiorcom
. My uważamy, że to jest błąd i się z tym po prostu nie zgadzamy - stwierdził.
W jego opinii wyjęcie z budżetu publicznej ochrony zdrowia "grubych miliardów" doprowadzi do wydłużenia kolejek w przychodniach i szpitalach.
Lider Partii Razem nawiązał do innej decyzji rządu, dotyczącej przywrócenia od 1 kwietnia
5% VAT na żywność
. Jak stwierdził, w praktyce to "wyjęcie pieniędzy z kieszeni" biedniejszych gospodarstw domowych.
- Chciałbym usłyszeć od liberałów odpowiedź na pytanie, czy jest tak dobrze, że możemy rozdawać grube miliardy najbogatszym w formie prezentu, czy jest tak źle, że musimy wyjmować grube miliardy z kieszeni biedniejszych w formie VAT-u?
Czy Polska jest tak w dobrej sytuacji gospodarczej, by robić prezent za 10-12 mld złotych najbogatszym? Jeżeli tak, to chciałbym usłyszeć, dlaczego podnosimy VAT do 5% na żywność.
Zandberg mówił również o
problemach na rynku mieszkań
.
- Mamy w Polsce problem z tym, że spekulacja na cenach mieszkań pcha te ceny bardzo mocno w górę. To widzi każdy. Są proste rozwiązania, choćby zmiany w podatku od czynności cywilnoprawych - stwierdził, dodając, że podwyżka na poziomie 10% "ochłodziłaby rozgrzane głowy tych, którzy już liczą zyski z dalej rosnących cen mieszkań".
- Dojechaliśmy do absurdalnej sytuacji, w której całkiem nieźle zarabiający mieszkańcy dużych i średnich miast nie są w stanie nawet marzyć o tym, żeby wziąć kredyt na 30 lat na mieszkanie, bo nie mają zdolności kredytowej na to, żeby takie mieszkanie kupić.