Wygląda na to, że kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego ruszyła na dobre. W całym kraju odbywają się spotkania z kandydatami i liderami partii politycznych.
Jarosław Kaczyński
odwiedził wczoraj Sompolno, gdzie podczas prawie godzinnego wystąpienia kreślił własną wizję Unii Europejskiej.
- Spotykamy się tu w Sompolnie nie przeciw Unii, tylko po to, żeby Unia była inna, żeby ona była dla ludzi. A nie przeciw ludziom. Żeby miała służyć wszystkim narodom, suwerennym państwom, by miała być czymś, o czym myśleli jej założyciele - mechanizmem współpracy państw europejskich, który wyklucza wojnę, który likwiduje podział sfer wpływów itd. Dziś wiemy, że to się po tylu latach od traktatów rzymskich nie powiodło. Nie powiodło się, ale historia toczy się dalej i my w perspektywie tych wyborów europejskich, które przed nami, mamy nadzieję, że to będzie taki punkt, w którym ten bieg dziejów się odwróci - mówił Kaczyński.
Wiele miejsca w swoim przemówieniu poświęcił sprawom
rolnictwa i Zielonego Ładu
, tłumaczył też, dlaczego Polska nie powinna przyjmować euro.
- Euro jest dzisiaj walutą, która
przeszkadza w rozwoju właściwie wszystkim krajom
poza Niemcom i może Holandii, chociaż niektórzy mówią że i Holandii już przestaje w tej chwili pomagać. No, można jeszcze dodać niektóre inne kraje graniczące z Niemcami, bardzo zamożne, takie jak Austria o wyższym niż niż Niemcy dochodzie na głowę, ale to też już jest wątpliwe. Wszyscy inni tracą na tym, bo jak się ma za silną walutę, to się na tym traci, bo po prostu eksport jest za drogi i w związku z tym trudno eksportować - mówił.
- My mamy bardzo piękny rozwój eksportu, także rozwój eksportu, który opiera się o rolnictwo. Ale jeśli mielibyśmy euro zamiast złotówki, to ten euro to ten eksport musiałby się opierać na tym, że
nasze dochody byłyby bardzo nisko w euro wycenione
. Na przykład, jak ktoś zarabia załóżmy 7000 zł, to byłoby to tylko 1400 euro, a to naprawdę jest niewiele.
Jak tłumaczył, ceny "by szły w kierunku niemieckim", co jest "niemożliwe do zatrzymania".
- Z tego względu, że gdyby w Polsce było dużo taniej, to oczywiście Niemcy zaczęliby kupować w Polsce. Tak, granice są otwarte i w związku z tym ten mechanizm jest nie do zatrzymania i to by oznaczało gwałtowny spadek stopy życiowej - tłumaczył.
-
Euro jest tak naprawdę warte nie 5 zł, tylko 2,55 czyli nas by oszukano tutaj prawie dwukrotnie
, prawie 2 razy by się na tym straciło - dodał.
Dalej, powołując się na niemieckie publikacje sprzed 100 lat, wyjaśniał, że Tusk realizuje "niemiecką agendę", wedle której Polska ma być małym, uzależnionym od Niemiec krajem. Wskazywał tu m.in. na politykę rządu dotyczącą CPK czy atomu.
- Wszystko co wyprawia ten rząd z niejakim Tuskiem na czele,
to jest agenda niemiecka
, to jest realizowanie tego, czego chcą Niemcy, Samo CPK by nam mogło zwiększyć roczny wzrost PKB o jakieś 2, nawet niektórzy mówią do 2,5 proc., to by oznaczało że my bbyśmy te Niemcy naprawdę bardzo szybko gonili i te inne państwa Unii Europejskiej. Dogonimy, tylko pod innymi rządami.