Blog
To tylko teoria
jest jednym z największych polskich blogów popularnonaukowych. Jego profil na Facebooku obserwuje ponad 200 tysięcy osób. Autor bloga chętnie publikuje treści
krytykujące transpłciowość
, przez co znalazł się na celowniku
Polskiej Akademii Nauk.
"Rada Upowszechniania Nauki PAN z
niepokojem przyjmuje pojawiające się w przestrzeni publicznej próby
wykorzystywania komunikacji naukowej do utrwalania stereotypów krzywdzących osoby transpłciowe oraz rozpowszechniania poglądów dotyczących tożsamości płciowej, które nie mają wsparcia w aktualnej wiedzy naukowej lub które nie są przedmiotem konsensusu naukowego" - napisano w komunikacie.
Dwa dni temu w serwisie OKO.press pojawiła się
rozmowa
z
profesorem Jackiem Kubiakiem,
który jest biologiem, absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego. Mieszka on na stałe we Francji i pracuje w Centre National de la Recherche Scientifique i Université Rennes 1. Zajmuje się tam g biologią rozwoju, w tym m.in. genetyczną regulacją tworzenia gonad.
Profesor stwierdził m.in., że
w nauce nie ma obecnie ostrego podziału na dwie płcie
:
- Dzisiaj w nauce uważa się, że nie ma ostrego podziału na płeć męską i żeńską. Podobnie jak orientacja, tak samo płeć jest cechą wielogenową i ma charakter ciągłego spektrum.
Większość osób w populacji to mężczyźni i kobiety, ale są też osoby pomiędzy
- stwierdził profesor Kubiak.
Artykuł został
udostępniony
na facebookowym profilu OKO.press. Do stwierdzeń profesora Kubiaka postanowił
odnieść się autor bloga To tylko teoria.
"Odniosłem się do nich krytycznie, przytaczając merytoryczne argumenty, powołując się na genetyka prof. Marcina Woźniaka oraz na podręczniki akademickie ("Ewolucja" wyd. UW, "Genomy" wyd. PWN, "Histologia" wyd. PZWL, "Embriologia" wyd. PZWL, "Fizjologia człowieka" PZWL)" - twierdzi autor bloga.
Okazuje się, że
komentarz został usunięty
. Autor bloga To tylko teoria
oskarża OKO.press
m.in. o
łamanie etyki dziennikarskiej:
"OKO.press łamie etykę dziennikarską, publikuje fałszywe i wyjęte z kontekstu informacje, usuwa merytoryczne i kulturalne, krytyczne komentarze, a ich autorów banuje, uniemożliwiając polemikę, nie szanuje też swoich współpracowników" - uważa autor bloga To tylko teoria.
"W artykule "OKO PRESS" próbowano sfabrykować rzekomy konsensus naukowy, że obecna nauka nie uznaje dwóch płci, lecz że jest ich więcej "w spektrum", czego dowodem miały być zaburzenia rozwoju płciowego (aberracje chromosomowe i mutacje genetyczne oraz powodowane przez nie choroby). Podczas gdy nieprawidłowe rozwinięcie płci lub niedorozwinięcie płci nie oznacza, że jest wiele płci lub że płeć to spektrum – to tak, jakby stwierdzić, że choroba wątroby albo choroba mózgu oznacza, że tak naprawdę mamy kilka wątrób i mózgów lub że wątroba i mózg to spektrum albo że osoby z np. Zespołem Downa to jakiś nowy gatunek człowieka, bo mają dodatkowy chromosom, co oczywiście jest absurdem. Moderacja "OKO PRESS" usunęła także inne komentarze krytykujące pseudonaukę z artykułu. W tym usunęła link do artykułu prof. Richarda Dawkinsa (nie trzeba przedstawiać), w którym ten obalał mity kreacjonistów-denialistów płci (negujących płeć) czy wypowiedzi dr Katarzyny Szumlewicz (filozofki z UW), które również były merytoryczne i kulturalne, w żaden sposób nieobraźliwe, a jedynie merytorycznie wyjaśniały mity, podane w artykule z OKO PRESS" - dodaje.
Autor bloga Łukasz Sakowski uważa, że przez usunięcie jego komentarza oraz zablokowanie go na profilu serwisu czytelnikom
"odebrano prawo do poznania przeciwnych argumentów"
:
"Poprzez zablokowanie mnie, uniemożliwiono mi polemikę, a czytelnikom tego medium odebrano prawo do poznania przeciwnych argumentów. A, przypomnę, "OKO PRESS" to nie jest jednoosobowy blog czy fanpage, tylko redakcja dziennikarska. Dodam, że sam jeszcze niedawno pisałem dla "OKO PRESS". Wymowne jest, że redakcja ta bez słowa wyjaśnienia banuje swoich byłych dziennikarzy, co zahacza o najgorszego poziomu arogancję" - twierdzi.
Później Sakowski przywołuje także
historię swojej współpracy z serwisem i jej zerwania
:
"A historia tego, w jaki sposób doszło do zerwania mojej współpracy z "OKIEM PRESS", również jest niezwykle symptomatyczna. Otóż po kilku miesiącach zwodzenia mnie z opublikowaniem wywiadu na temat globalnego ocieplenia, który dla "OKA PRESS" przeprowadziłem (był o tym, dlaczego przyczyny naturalne mają znikomy wpływ na obecne ocieplenie klimatu), redakcja poinformowała mnie, że nie zostanie opublikowany, gdyż był "niedobry", "nie pasował do profilu OKA PRESS" i "dziennikarsko miał nieodpowiednią dynamikę". Co oczywiście było nieprawdą, bo został wcześniej zaakceptowany, a później również opłacony i zapewniono mnie, że będzie opublikowany. Ponadto "OKO PRESS" regularnie pisze na temat klimatu" - podaje autor bloga To tylko teoria.
"Gdy zapytałem redaktora "OKA PRESS" wprost o prawdziwe powody, napisał mi, że tak naprawdę nie chce publikować moich tekstów, bo
nie podobają mu się moje artykuły dot. płci i otyłości.
Czyli za niezwiązaną z moją pracą dla "OKA PRESS" działalność na moim blogu postanowił wymierzyć moralny sąd i zakończyć współpracę, zasłaniając się początkowo absurdalnymi wymówkami i zwodząc mnie przez kilka miesięcy, tak naprawdę robiąc to z przyczyn światopoglądowych. A to świadczy o braku szacunku dla pracownika" - dodaje.
Z kolei OKO.press pod udostępnionym tekstem na Facebooku opublikowało komentarze, w których wyjaśniono, że
treści zawierające fake newsy będą usuwane przez moderatorów serwisu:
"Szanowni Państwo, informujemy, że komentarze łamiące regulamin platformy Facebook i/lub regulamin społeczności OKO.press (w tym treści rozpowszechniające fake newsy, nawołujące do dyskryminacji czy zawierające więcej niż jeden link) będą ukrywane, a ich autorzy mogą zostać zablokowani" - napisano.
"Szanowni Państwo, informujemy, że komentarze, które zostały ukryte lub usunięte przez moderatorkę naruszały następujące standardy społeczności OKO.press i/lub platformy Facebook:
- SPAM (powielanie tych samych treści w różnych komentarzach),
- Dodawanie więcej niż jednego linku w komentarzach (utrudnia to ich weryfikację),
- Dodawanie linków prowadzących do nieprawdziwych lub niezweryfikowanych źródeł,
- Nawoływanie do dyskryminacji i/lub nienawiści na tle tożsamości płciowej,
- Obrażanie osoby/grupy osób na tle tożsamości płciowej,
- Powielanie informacji nieprawdziwych, niesprawdzonych i/lub szkodliwych,
Dodatkowo informujemy, że OKO.press nie jest i nie będzie platformą dla dyskryminujących treści, w tym treści transfobicznych, ani dla osób je reprezentujących. Niektóre komentarze mogły zostać ukryte/usunięte przez Facebook na skutek dużej ilości zgłoszeń od użytkowników. Nie mamy na to wpływu" - dodano.
Poniżej publikujemy oświadczenie Łukasza Sakowskiego, odnosi się ono również do
tego tekstu
.
Moje artykuły i posty nie krytykują transpłciowości, lecz niektóre postulaty transseksualnych aktywistów oraz opinie negujące biologię ewolucyjną. Nie znalazłem się też na celowniku Polskiej Akademii Nauk (PAN). Oświadczenie "Rady Upowszechniania Nauki" jest oświadczeniem Rady Upowszechniania Nauki (RUN), która działa przy PAN, ale nie jest oświadczeniem PAN.
W oświadczeniu tym powołano się na
raport
Kampanii Przeciw Homofobii i Lambdy Warszawy, bazujący na internetowej ankiecie z całkowicie wypaczoną próbą demograficzną: m.in. średnia i mediana wieku to ledwo ponad 20 lat, a więcej w tym badaniu było osób trans, niż lesbijek, mimo że osoby trans są najmniej liczną podgrupą LGBT. Nie weryfikowano w nim też odpowiedzi "badanych" - nikt nie sprawdzał, czy są one zgodne z prawdą. Ankieta, co przyznają autorzy raportu, była rozsyłana wśród aktywistów i aktywistycznych profili społecznościowych, a nie do reprezentatywnej demograficznie grupy osób.
Co więcej, w raporcie, na który powołuje się Rada Upowszechniania Nauki, pada stwierdzenie, że nie jest to opracowanie naukowe. Tymczasem RUN nazywa to w swoim komunikacie "badaniem naukowym". Co sugeruje, że autorzy tego raportu prawdopodobnie nie przeczytali, lecz wykorzystali pod tezę jego wyjęte z kontekstu metodologicznego fragmenty.
W oświadczeniu Rady Upowszechniania Nauki nie ma też żadnego uzasadnienia, choćby minimalnej wskazówki, dla przejścia od dyskryminacji do twierdzeń o wysokim odsetku (który, biorąc pod uwagę metodologię tej ankiety, jest po prostu nieprawdziwy) depresji i myśli samobójczych u osób transpłciowych. Jest wiele czynników, które mogą totalnie burzyć narrację, że ten rzekomo bardzo wysoki odsetek myśli samobójczych wynika tylko lub głównie z dyskryminacji. Na myśli samobójcze mogą wpływać leki hormonalne, przyjmowane przez osoby transpłciowe – ulotki tych leków ostrzegają przed depresjami itp. Badania
pokazują
, że u osób transseksualnych znacznie częściej niż u reszty populacji występują zaburzenia wiązki B, zwłaszcza zaburzenie osobowości typu
borderline
, co jest poważnym czynnikiem ryzyka depresji i myśli samobójczych, zaś zaburzenia osobowości kształtują się w wieku od kilku do kilkunastu lat i nie wynikają z dyskryminacji - ich przyczyny odnoszą się głównie do funkcjonowania w środowisku rodzinnym, problemów neuro-psycho-biologicznych oraz aspektów genetycznych. Nie oznacza to, że dyskryminacja nie ma znaczenia, trzeba jednak podkreślić, że nie ma żadnych twardych, ugruntowanych i niezbitych dowodów na związek przyczynowo-skutkowy i że znacznie lepiej udowodniony wpływ ma tutaj wiele innych czynników, które Rada Upowszechniania Nauki kompletnie pominęła.
Dodatkowo, w oświadczeniu Rady Upowszechniania Nauki pada sugestia, że ważniejsze od informowania jest dbanie o "dobrostan" osób dyskryminowanych. A to budzi poważne wątpliwości: czy mamy nie mówić prawdy, by dbać o czyiś "dobrostan"? I na jakiej podstawie ktokolwiek może stwierdzić, że straszenie myślami samobójczymi i samobójstwami to jest dbanie o dobrostan, a nie wręcz przeciwnie: działanie na szkodę tych grup, o których mowa? Sam jestem gejem i widzę, że straszenie i szantażowanie samobójstwami ma totalnie odwrotny skutek od zamierzonego - działa na szkodę naszej społeczności. Niedawno pierwsza sekretarz Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego wprost
skrytykowała
straszenie samobójstwami i gloryfikację samobójców, obawiając się, że może to powodować "efekt Wertera".
Na koniec, warto dodać, że w Radzie Upowszechniania Nauki są nie tylko naukowcy, ale też influencerzy i aktywiści zajmujący się także tematyką transseksualną,
a to jest konflikt interesów
, który nigdzie nie został ujawniony.