Wczoraj o 21 w Waszyngtonie
Donald Trump
wygłosił
orędzie do Amerykanów
. Miało ono związek z
tymczasowym przerwaniem pracy rządu
(tzw. government shutdown), spowodowanym brakiem porozumienia w Kongresie w sprawie budżetu. Punkt zapalny stanowi
budowa muru na granicy z Meksykiem
, którego koszt ma wynieść
5,7 mld dolarów
. Na jego budowę nie zgadzają się Demokraci.
Trump w orędziu przekonywał, że
mur to jedyny sposób na rozwiązanie kryzysu migracyjnego
. Nie wprowadził jednak
stanu wyjątkowego.
Wcześniej sugerował, że w obecnej sytuacji ma takie prawo.
- Na naszej południowej granicy
rośnie kryzys humanitarny i kryzys bezpieczeństwa
. Wszyscy Amerykanie cierpią z powodu niekontrolowanej, nielegalnej migracji.
To kryzys humanitarny, kryzys serca i kryzys duszy
- mówił.
Przekonywał, że kryzys migracyjny najbardziej dotyka kobiety i dzieci:
-
Jestem zdeterminowany zakończyć ten krąg ludzkiego cierpienia
. Ile jeszcze krwi Amerykanów musi zostać przelanej, zanim Kongres zrobi co do niego należy? - apelował.
Tłumaczył, że granica jest "rurociągiem" dla
ogromnych ilości nielegalnych narkotyków
, a mur na kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa państwa. Przekonywał, że inwestycja szybko się zwróci, bo przez granicę do Stanów dostają się
narkotyki o wartości 500 miliardów dolarów rocznie
.
Amerykańskie media szybko zaczęły
rozliczać Trumpa
z słów, które padły podczas orędzia. Błędy wytykała nawet
konserwatywna, przychylna mu stacja Fox News
.
Zdaniem dziennikarzy nieprawdziwe były słowa Trumpa dotyczące tego, że
nielegalni imigranci brutalnie mordują Amerykanów
. Przeczą temu statystyki. Wbrew temu, co twierdzi prezydent, liczba nielegalnych przekroczeń granicy od 10 lat systematycznie spada. Eksperci za nieprawdziwe oceniają też zdanie, że
mur powstrzyma przemyt narkotyków
, bo
większość z nich przemycana jest przez posterunki graniczne
.