W sierpniu
po decyzji w sprawie aresztu dla Margot ze Stop Bzdurom
w internecie uruchomiono
publiczną zbiórkę
na działania kolektywu. Na "prawników, dalsze dzikie akcje i wlepy" zebrano do tej pory ponad
317 tysięcy złotych.
W opisie zrzutki tłumaczono, że fundusze Stop Bzdurom są potrzebne przede wszystkim na
opłacenie prawników
, którzy pomagają w sprawie Margot, na
samochód,
który miałby być odpowiedzią na furgonetki Pro-Prawo do Życia, na
wlepki, ulotki, farby, banery i plakaty
oraz na przeprowadzanie akcji poza Warszawą.
W komentarzach na profilu Stop Bzdurom na Facebooku co jakiś czas pojawiały się
pytania, co dzieje się ze środkami ze zbiórki.
Stop Bzdurom
odpowiedziało na nie pod jednym z ostatnich postów
, co wzbudziło kontrowersje.
"Po ostatniej zadymie z homofobobusami wpłaciłem wam 5 stów. Co od tego czasu zrobiliście? Jakieś akcje? Kampanie? Cokolwiek?" - pyta internauta.
Stop Bzdurom odpowiada, że działalność kolektywu można znaleźć na Instagramie i wymienia, że jest to m.in.
wsparcie antyrepresyjne, pomoc medyczna na protestach i współorganizowanie demonstracji.
"Wsparcie wielu inicjatyw LGBT (które o tym pisały na swoich pejach) jak i tych, o których się nigdy nie dowiecie bez pomocy prokuratury. To kolejne sprawy, przesłuchania i rozprawy. To organizowanie funduszy dla oddolnych grup. To nowe wlepy.
To też oczywiście dochodzenie do siebie, seks, jedzenie
" - pisze Stop Bzdurom.
"ALE chłopcy, jak macie jakiś problem t raz dwa napiszcie mail do nas z adresu, z którego wpłaciliście i dostaniecie zwrot.
G*wno możecie zrobić ze swoimi oczekiwaniami i mentalnością klienta.
Nasze życia, nasza decyzja. P*****limy wasz zinternalizowany kapitalizm, nie kupicie nas".
Wpis jest już niedostępny, ponieważ
dziś strona kolektywu zniknęła z Facebooka
, prawdopodobnie w wyniku bana.