W sobotę w
Warszawie odbyła się demonstracja z okazji 102. rocznicy uzyskania praw wyborczych przez Polki
. Około godziny 18 część uczestników demonstracji dotarła na
ul. Waryńskiego
. Wówczas organizatorka wydarzenia Marta Lempart ogłosiła
zakończenie manifestacji
i wezwała uczestników protestu do powrotu do domów.
Wówczas
policja stworzyła tzw. kocioł,
otaczając grupę osób biorących udział w manifestacji na małym terenie nie pozwalając im na jego opuszczenie.
Demonstranci, którzy chcieli się
wydostać z "kotła" skakali przez płot Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej Politechniki Warszawskiej i
uciekali przez jego podwórko w kierunku Pól Mokotowskich.
Niedługo później
na terenie Politechniki pojawili się policjanci z pałkami i miotaczami gazu nakazujący demonstrantom, by odeszli od płotu
. Oprócz tego
gonili także tych, którym udało się już przez niego przeskoczyć
.
Manifestujący wrócili do kotła a policja opuściła teren uczelni.
Oświadczenie
w sprawie sobotniego zajścia na terenie Politechniki Warszawskiej wydał jej
rektor.
Przypomniał w nim przepisy, zgodnie z którymi
służby porządkowe mogą wkroczyć na teren uczelni tylko "na wezwanie rektora lub w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia ludzkiego lub klęski żywiołowej"
:
„W dniu 28 listopada 2020 roku doszło do wkroczenia na teren Politechniki Warszawskiej grupy funkcjonariuszy policji. W związku z tym należy przypomnieć, że Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej
gwarantuje uczelniom wyższym autonomię
na zasadach określonych w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Zapisy tej ustawy mówią, że służby państwowe odpowiedzialne za utrzymanie porządku publicznego i bezpieczeństwa wewnętrznego mogą wkroczyć na teren uczelni wyłącznie w dwóch przypadkach: na wezwanie rektora lub w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia ludzkiego lub klęski żywiołowej.
Według naszej wiedzy nie zachodziła żadna z tych okoliczności, czyli incydent miał charakter nieuprawnionego wtargnięcia
" -
napisał rektor w oświadczeniu.
W oświadczeniu przekazano także, że rektor skierował do Komendanta Stołecznego Policji pismo, w którym domaga się wyjaśnienia incydentu z wkroczeniem policji na teren uczelni:
"
Wydarzenie przyjęliśmy z wielkim niepokojem
,
bowiem takich aktów naruszenia autonomii uczelni nie notowaliśmy od wielu dekad
. Dlatego Rektor skierował do
Komendanta Stołecznego Policji pismo wzywające do przedstawienia okoliczności podjęcia przez służby akcji na terenie Uczelni
, wyjaśnienia przyczyn incydentu i do zapewnienia, że w przyszłości nie dojdzie do podobnych zdarzeń” - dodano w oświadczeniu.
Rzeczniczka uczelni przekazała mediom, że w najbliższym czasie politechnika wyda prawdopodobnie kolejne komunikaty w tej sprawie zwłaszcza, gdy otrzyma odpowiedź od Komendanta Stołecznego Policji.
Wczoraj wieczorem do sprawy w rozmowie z Polską Agencją Prasową odniósł się
rzecznik stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak
. Stwierdził, że
funkcjonariusze biorący udział w akcjach "nie muszą znać topografii miasta".
Podkreślił także, że funkcjonariusze biorący udział w akcji nie pracują na co dzień w miejscowej komendzie
-
W momencie, gdy funkcjonariusze zostali poinformowani o tym, że jest to teren uczelni, opuścili jej plac
- zapewnił.
Przekazał także, że informacja o zajściu znalazła się w oficjalnym meldunku.
-
W tym przypadku mamy do czynienia z działaniami dynamicznymi policjantów.
Biegli oni za osobami, które wcześniej znieważyły policjantów - dodał.