W minionym tygodniu
Platforma Obywatelska
zdecydowała się
usunąć ze swoich szeregów dwóch parlamentarzystów
- Ireneusza Rasia i Pawła Zalewskiego, którzy należeli do konserwatywnej frakcji partii. Oprócz tego w poniedziałek o
odejściu z PO
poinformowała także europarlamentarzystka
Róża Thun
.
Wcześniej z kolei aż 54 parlamentarzystów PO podpisało się pod listem otwartym, w którym wzywali do wprowadzenia "daleko idących zmian" w funkcjonowaniu partii.
W związku z tarciami w partii
Borys Budka zwołał naradę
parlamentarzystów PO. Odbyła się ona wczoraj po godzinie 18 w Domu Dziennikarza przy ul. Foksal w Warszawie.
Jak podaje Onet, Budka podczas spotkania nie wspomniał o możliwości rezygnacji z funkcji przewodniczącego PO. Nikt z uczestników nie wystąpił także z żądaniem jego dymisji.
Serwis podaje, że Budka miał mobilizować swoich współpracowników do aktywności. Krytycznie odniesiono się zaś do autorów wspomnianego listu, pod którym podpisało się 54 parlamentarzystów.
-
To była taka zbiorowa psychoterapia
. Nie wiem, czy przyniesie skutek. Zobaczymy. Podobne dyskusje odbywały się już wcześniej, ale najwidoczniej niczego nie dały, skoro znowu rozmawialiśmy o podobnych rzeczach - ocenił jeden uczestników spotkania.
Na pytania parlamentarzystów musiał także odpowiedzieć wiceprzewodniczący partii Rafał Trzaskowski, który tłumaczył się z wyraźnego przyspieszenia prac nad budową swojego ruchu Wspólna Polska.
- Rafał zapewniał, że zostaje w Platformie i nigdzie się nie wybiera. Myślę, że wielu ludzi przekonał - twierdzi polityk, który był na spotkaniu.