We wtorek media obiegła wstrząsająca relacja z
ataku nieznanego sprawcy na studentkę z Łodzi.
Aleksandra ku przestrodze
opisała całą sytuację na Facebooku, opisując, jak została potraktowana przez policjantów i później w szpitalu.
Gdy o sprawie zrobiło się głośno, sprawca napadu został zatrzymany. 29-latek przebywa teraz w policyjnym areszcie.
Napadnięta studentka we wpisie na Facebooku żaliła się na postępowanie funkcjonariuszy,
którzy według jej relacji nie potrafili udzielić jej wsparcia
. Policja natychmiast wydała w tej sprawie oświadczenie,
według którego "komendant łódzkiej policji zlecił przeprowadzenie czynności kontrolnych co do zastrzeżeń, które opisano w publikacji".
Z oświadczenia wynika, że
wszystkie czynności zostały przeprowadzone przez funkcjonariuszy poprawnie.
TVN 24 zwrócił jednak uwagę, że
łódzcy funkcjonariusze policji podczas interwencji mieli przypięte kamerki
, które powinny nagrać przebieg interwencji.
Okazuje się, że tych filmów nie ma.
Mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji tłumaczy, że policjantom po prostu
skończyły się baterie. W obu kamerkach.
- Patrol pracował od godziny 19 w niedzielę. Do zdarzenia doszło około 5:30 w poniedziałek. Niestety, w obu urządzeniach zabrakło zasilania.
Pech jest taki, że to była jedenasta godzina służby. Pod koniec dyżuru te urządzenia często ulegają wyłączeniu
- powiedziała w rozmowie z TVN24.
Według wcześniejszych zapewnień bateria w kamerce miała pozwalać na 10 godzin ciągłego nagrywania. Nagrywane miały być tylko interwencje. Dodatkowo policjanci, którzy mieliby na sobie kamerki, mieli również otrzymywać ładowarki, które mogliby podpiąć w radiowozie.
Dziennikarze TVN24 zapytali o tą dziwną sytuację Komendanta Głównego Policji. Ten odesłał ich do firmy produkującej kamerki.
Od niej dziennikarze dowiedzieli się, że
kamerki powinny pracować przez co najmniej 12 godzin. Sam czas czuwania kamery zdaniem dystrybutora wynosi powyżej 24 godzin.
Rzeczniczka łódzkiej policji stwierdziła, że "wszystkie okoliczności będą dokładnie sprawdzane":
- Jeżeli ustalimy, że sprzęt nie spełnia naszych wymagań i ma wady, wystąpimy do producenta z reklamacją - mówi Kącka.
Przypomnijmy, jak wspomina zachowanie policjantów Aleksandra: