Do niecodziennej sytuacji doszło na
lotnisku w Nowej Zelandii
. Opisała ją w mediach społecznościowych
30-letnia Jessica Manning
, która sama w niej uczestniczyła. Kobieta została zatrzymana na lotnisku przez kontrolę bezpieczeństwa. Okazało się, że Manning ma w bagażu podręcznym
ludzki organ
. Miało to być
jej serce
. Kobieta została zatrzymana na lotnisku przez służby. Tam wyjaśniła, że urodziła się z sześcioma wadami serca i przez lata przeszła ponad 200 operacji.
W 2016 roku, gdy lekarze stwierdzili u niej niewydolność wątroby, związaną z chorobami serca zdecydowano się na jego przeszczep. Do wszczepienia jej nowego serca doszło w 2018 roku. Niesprawny organ kobieta oddała na rzecz nauki. Jednak po kilkunastu miesiącach powiedziano jej, że "serce nie jest już potrzebne" i z powrotem trafiło ono w jej ręce. Manning postanowiła
zostawić je sobie na pamiątkę
. Zapakowała je hermetycznie i trzymała je w domu. Teraz jednak postanowiła przeprowadzić się do Australii i zabrała je ze sobą, dlatego znalazło się ono w walizce podróżnej.
Ochrona lotniska musiała ustalić, czy przewożenie organu jest legalne i bezpieczne. Ostatecznie okazało się, że tak i kobieta ma je w swoim nowym domu.