Były szef gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza,
Bartłomiej M. może trafić do więzienia na 10 lat
. Wszystko w związku z aktem oskarżenia złożonym przez Prokuraturę w Tarnobrzegu w sprawie sześciu osób, które usłyszały zarzuty działania na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz powoływanie się na wpływy w resorcie obrony.
Według śledczych Bartłomiej M., działając wspólnie z urzędniczką w MON Agnieszką M., naraził PGZ na
szkody w wysokości około 1,2 mln zł
. Chodziło o zawieranie umów niekorzystnych dla spółki, dotyczących m.in. organizacji koncertu, fikcyjnych usług szkoleniowych czy targów obronnych.
Według śledczych Bartłomiej M. powoływał się także na wpływy w ministerstwie. Za
łapówki obiecywał załatwianie różnych spraw
, m.in. "organizacji wystawy w komercyjnym centrum wystawienniczym". W ten sposób miał uzyskać 55 tys. zł, natomiast działający z nim były poseł Mariusz K. - 35 tys. zł.
Wszystkie 6 osób, wobec których prokuratura wystosowała akt oskarżenia wyrządziło spółce PGZ szkodę o łącznej wysokości ponad 3,3 mln zł.
Bartłomiejowi M., Radosławowi O., Robertowi S. i Robertowi K. grozi 10 lat więzienia. Z kolei Agnieszce M. i Mariuszowi K. grozi 8 lat pozbawienia wolności.
To nie jedyne kłopoty Bartłomieja M.. Niedawno do Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy trafił akt oskarżenia w związku z
reklamowaniem i sprzedawaniem przez niego wódki "Misiewiczówka"
bez wymaganego zezwolenia.