fot. EastNews
W sobotę
Gazeta Wyborcza
opublikowała artykuł dotyczący szefowej sztabu
Andrzeja Dudy
. Podano w nim, że
Jolanta Turczynowicz-Kieryłło
dwa lata temu ugryzła w rękę mężczyznę.
Krzysztof Umiastowski
miał zwrócić jej uwagę, gdy podczas ciszy wyborczej roznosiła ulotki "ośmieszające jednego z kandydatów na burmistrza" w Milanówku.
Turczynowicz-Kieryłło twierdzi, że nie roznosiła żadnych ulotek i
to ona jest ofiarą całego zajścia
. Według niej mężczyzna miał szarpać jej syna i go dusić. Wtedy doszło do ugryzienia i szarpaniny. W rozmowie z
Wyborczą
powiedziała, że
ugryzła mężczyznę, po to, by ratować siebie i dziecko
.
Zarówno Umiastowski, jak i Turczynowicz-Kieryłło złożyli zawiadomienia o naruszeniu nietykalności osobistej. Prokuratura umorzyła postępowanie, zaznaczając, że strony mogą dociekać swoich praw w trybie prywatnoskargowym.
Żadna ze stron dotąd nie złożyła jednak prywatnego aktu oskarżenia.
Wczoraj
Wyborcza
opublikowała kolejne informacje w sprawie, w tym
nagranie rozmowy
, podczas której Umiastowski zawiadomił straż miejską o łamaniu ciszy wyborczej.
"Dobry wieczór, poproszę szybko patrol na ul. Podleśną, dobrze? - Co się dzieje? - Roznoszą, agitują propagandę wyborczą od burmistrz Kwiatkowskiej. - Przy którym numerze? - Przy spalonym domku, przy transformatorze. Trzy osoby, zwróćcie uwagę też na monitoring, jedna osoba z psami, mają to wszystko w plecakach" - brzmi 50-sekundowe nagranie.
Wyborcza
opisuje również zawartość akt, które trafiły do prokuratury. Podkreśla, że
"zdjęcia z interwencji wskazują, że strażnicy widzieli broszury propagandowe, które roznosiła Turczynowicz-Kieryłło".
Szefowa sztabu dzień po zajściu na policji zeznała natomiast, że "syn miał w ręku ulotkę, którą podniósł z ziemi", teraz twierdzi, że nikt nie miał żadnych ulotek.
-
Nie przypominam sobie, aby kobieta wspominała o tym, że była duszona
. Nie widziałem u niej żadnych widocznych obrażeń. Mężczyzna pokazał ślad po ugryzieniu. W trakcie rozmowy z kobietą swoją wersję wydarzeń próbował przedstawić też jej syn, ale matka zakazała mu się odzywać - zeznał natomiast jeden z policjantów w prokuraturze.