Prałat
Jeffrey Burrill
, sekretarz generalny
Amerykańskiej Konferencji Biskupów Katolickich
złożył
rezygnację
ze swojego stanowiska po tym jak katolicki portal Pillar opublikował informacje o tym, że duchowny regularnie korzysta z
aplikacji randkowej Grindr i chodzi do gejowskich klubów
.
Serwis twierdzi, że jest w posiadaniu danych z telefonu komórkowego księdza:
"Według dostępnych na rynku rejestrów danych dotyczących sygnału aplikacji uzyskanych przez The Pillar, urządzenie mobilne należące do księdza Burrilla emitowało sygnały danych z aplikacji Grindr opartej na lokalizacji niemal codziennie w latach 2018, 2019 i 2020 - zarówno w czasie jego pracy w biurze USCCB, jak i podczas pobytu w rezydencji będącej własnością USCCB, a także podczas spotkań i wydarzeń organizowanych przez USCCB w innych miastach" - podał Pillar.
W poniedziałek arcybiskup José Gomez z Los Angeles przekazał, że
prałat złożył rezygnację
:
"W poniedziałek dowiedzieliśmy się o zbliżających się doniesieniach medialnych o możliwym niewłaściwym zachowaniu ks. Burrill. To, co zostało nam udostępnione, nie zawierało zarzutów o niewłaściwe postępowanie z nieletnimi. Jednakże, aby nie zakłócać działalności i bieżącej pracy Konferencji, prałat złożył rezygnację ze skutkiem natychmiastowym" - przekazał arcybiskup.
Co ciekawe, pojawiło się także
wiele krytycznych komentarzy pod adresem serwisu
w związku z "nieetycznym i homofobicznym" wykorzystaniem danych osobowych:
"Jestem grzesznikiem. Ty też. Podobnie ks. Jeffrey Burrill. Nikt z nas nie ma życia osobistego, które wytrzymałoby taką kontrolę, jaką Pillar zastosował wobec Burrilla” - napisał Steven P. Millies, dyrektor Bernardin Center w Catholic Theological Union w Chicago.
"Pillar szpiegował ks. Burrilla (a dokładniej, używając „wydobytych danych” z nienazwanego źródła, które szpiegowało go), aby ujawnić, że najwyraźniej złamał obietnicę celibatu. Artykuł, do którego nie będę się odnosił, wielokrotnie mylił homoseksualizm z pedofilią, wszystko pod przykrywką dziennikarskiego »śledztwa«" - napisał z kolei jezuicki ksiądz James Martin w poście na Facebooku.
Głos zabrali także
właściciele aplikacji Grindr,
którzy zaprzeczyli, że jej dane są publicznie dostępne:
- Rzekome działania wymienione w tym nieprzypisanym poście na blogu są niewykonalne z technicznego punktu widzenia i niezwykle mało prawdopodobne. Nie ma absolutnie żadnych dowodów na poparcie zarzutów dotyczących niewłaściwego gromadzenia lub wykorzystywania danych związanych z aplikacją Grindr - przekazała rzeczniczka.