Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej to cierpienie zarówno ludzi, jak i zwierząt.
Adam Wajrak
z
Gazety Wyborczej
zauważył, że spełnił się czarny scenariusz zapowiadany przez specjalistów.
W okolicach wsi Masiewo na terenie Puszczy Białowieskiej rozciągnięto wzdłuż granicy
kolczasty drut ostrzowy
, który tnie skórę, mięśnie i naczynia krwionośne. Koncertina, czyli zwoje takiego drutu, w ostatnich dniach spowodowały
śmierć samca jelenia
.
Politycy PiS zapowiedzieli, że ogrodzenie będzie dodatkowo zabezpieczone siatką, aby zwierzęta były oddzielone od żyletek. To jednak nie rozwiąże problemu. Bariera rozdzieliła
populację wielu gatunków zwierząt
, m.in. rysiów, co ogranicza możliwość migracji i rozrodu.
Co więcej, białoruska strona ogrodzona jest tzw. sistiemą, czyli elektrycznym drutem kolczastym. Ogrodzenie czasem oddalone jest od granicy nawet do 2 km. Jak tłumaczy Wajrak, w efekcie "między polską granicą a białoruskimi zasiekami istnieje cała masa enklaw, które się zwężają i zamykają tam, gdzie sistiema znów zbliża się do granicy".
Dziennikarz poinformował na Facebooku, że około
20 polskich żubrów właśnie przebywa w takiej pułapce
między płotami. Zwierzęta zwyczajowo przechodziły granicę, teraz są skazane na śmierć głodową.
"Białorusini na razie nie są zainteresowani aby coś z tym zrobić, więc
apeluję do władz polskich aby natychmiast zareagowały
i rozrodziły płot po naszej stronie i dały żubrom wrócić" - napisał: