Serwis Lublin 112 informuje o problemie, z którym zmagają się mieszkańcy i turyści położonego w województwie lubelskim
Kazimierza Dolnego
. Okazuje się, że notorycznie na rynku w Kazimierzu zarówno turystów, jak i mieszkańców
nagabują "wróżki"
pochodzenia romskiego.
Serwis postanowił o sprawę zapytać Urząd Miasta w Kazimierzu Dolnym. Okazuje się, że urzędnicy wiedzą o problemie zaczepiania turystów przez wróżki, jednak mają związane ręce, ponieważ
nie ma w Polsce przepisów regulujących tego typu sytuacje
, które często bywają nieprzyjemne:
- Problem dostrzegamy od lat i staramy się go rozwiązać z korzyścią dla mieszkańców i turystów. Polskie prawodawstwo nie daje jednak samorządom ku temu wyraźnych narzędzi prawnych, chociażby poprzez wprowadzenie przepisów prawa miejscowego zakazujących podobnego procederu. Aby zminimalizować wskazane "zaczepki" i zapewnić porządek w mieście rokrocznie zwracamy się
z prośbą o pomoc do tutejszego posterunku policji,
a także do Powiatowej Komendy Policji w Puławach. Zapewnienie częstszych patroli na rynku szczególnie w sezonie, pozwala na ograniczenie nagabywania i zaczepiania turystów i wiem, że wielokrotnie policjantom udało się zapobiec przykrym sytuacjom oraz wyłudzeniom - informuje burmistrz miasta Artur Pomianowski.
- Policja natomiast nie może, bez wyraźnej przyczyny, podejmować czynności wobec osób pochodzenia romskiego. Fakt ich przebywania na Rynku nie jest też dostatecznym powodem, aby były kontrolowane przez Policję. Stanowiłoby to naruszenie gwarancji praw podmiotowych przynależnych każdemu obywatelowi RP. Tym samym w pewnym zakresie można mówić również o ograniczonym polu działania prawa. Interwencja może nastąpić jedynie na podstawie zgłoszenia konkretnego zdarzenia. Z drugiej strony zauważę, że gdyby "wróżki" spotykała stanowcza odmowa ze strony nagabywanego przykre dla niektórych sytuacje zdarzałyby się z pewnością coraz rzadziej (brak popytu, zapotrzebowania na usługę równa się zaprzestaniu działalności) - dodaje burmistrz.
Pracownicy Urzędu Miasta w Kazimierzu Dolnym w sprawie tego problemu konsultowali się m.in. z przedstawicielami urzędów miejskich w Krakowie, Gdańsku czy Zakopanem. Burmistrz uważa, że sprawę
nagabywania mogłyby rozwiązać częste patrole straży miejskiej
w okolicach rynku. Miasta jednak nie stać na powołanie tej jednostki:
- Odpowiedzią było wskazanie na fakt funkcjonowania w tych miastach jednostek straży miejskiej. Niestety, Kazimierz Dolny jako małe miasteczko, które najintensywniej żyje w sezonie, nie ma obecnie finansowych możliwości na utworzenie takiej formacji, która z pewnością byłaby najbardziej pomocna w tej sprawie - już sam widok umundurowanego funkcjonariusza na rynku działałby prewencyjnie. Podkreślę, że zależy mi na tym, by nasi goście czuli się w Kazimierzu bezpiecznie i żeby w ich pamięci pozostawały tylko pozytywne wrażenia, dlatego nie ustanę w dążeniach, aby do tego doprowadzić - dodaje Artur Pomianowski.