W lutym
Super Express
poinformował, że prokuratura zajmuje się sprawą
Kazimierza Marcinkiewicza
, który
nie płaci alimentów
byłej żonie,
"Isabel" Olchowicz
. Według tabloidu były premier jest jej winien już
112 tysięcy złotych
.
Dziś Marcinkiewicz za pośrednictwem Facebooka ogłosił, że
ma dość doniesień na swój temat i odchodzi z życia publicznego
. Tłumaczy, że "brutalny i bezprecedensowy atak" jego "stalkerki"
uniemożliwił mu start w wyborach do Parlamentu Europejskiego
i
"spłoszył wszystkich klientów"
.
"Właśnie dlatego, w celu obrony siebie i rodziny
podjąłem decyzję o odejściu z życia publicznego
i stania się osobą stricte prywatną. Miesiąc temu zrezygnowałem także z mediów społecznościowych" - pisze były premier.
Kaz tłumaczy, że nie może już normalnie żyć. Przyznaje, że "popełnił błędy".
"Nie da się normalnie żyć z stalkerką na głowie.
10 lat temu popełniłem błędy i wiem, że muszę za nie zapłacić, ale nie mogę płacić całym swoim schodzącym już przecież życiem
. Stalkerka poniża mnie, szydzi ze mnie, kłamie na mój temat już ponad 4 lata, bez umiaru i bez opamiętania i nie ma zamiaru się zatrzymać" - skarży się.
Marcinkiewicz pisze też, że
proponował byłej ugodę
, ale "nasłała na niego zbrojną grupę urzędników państwowych". Kolejną propozycję miała "wyśmiać".
"To jasne, że takie życie nie ma sensu. Dlatego postanowiłem zamknąć etap publicznego życia, by uniemożliwić wszystkim szczujniom używanie mojej osoby, a jednocześnie podejmuję wiele kroków prawnych mających na celu uniemożliwienie stalkerce życia moim kosztem w jakiejkolwiek formie i zbliżania się do mnie w jakiejkolwiek formie.
DOSYĆ TEGO JA TEŻ MAM PRAWO ŻYĆ"
- konkluduje były premier.