fot. East News
Po serii kolejnych prawyborów wygranych przez Donalda Trumpa w ramach "superwtorku" jego ostatnia konkurentka
Nikki Haley
ogłosiła, że wycofuje się z dalszego wyścigu o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych. To oznacza, że republikańska nominacja przypadnie
Donaldowi Trumpowi
i to on zmierzy się z Joe Bidenem w listopadowych wyborach.
Wczoraj w kalendarzu prawyborów przypadał
"superwtorek"
czyli dzień, w którym głosowania odbywają się w największej liczbie stanów. Donald Trump wygrał w 14 z 15 stanów, Haley pokonała go jedynie w Vermont. Spodziewano się więc, że w związku z tym wycofa się z dalszej walki o republikańską nominację.
Swoją decyzję była ambasador USA przy ONZ ogłosiła podczas przemówienia wygłoszonego z siedziby swojego sztabu w Kiawah Island w Karolinie Południowej.
- Nadszedł czas, aby zawiesić moją kampanię. Powiedziałam, że chcę, aby głos Amerykanów został usłyszany. Zrobiłam to. Niczego nie żałuję.
Pogratulowała Trumpowi, ale nie udzieliła mu poparcia.
- Teraz to do Donalda Trumpa należy pozyskanie głosów tych osób w naszej partii i poza nią, którzy go nie wspierali - powiedziała.
W praktyce rezygnacja Haley oznacza, że Trump nie ma już kontrkandydatów w partii i to on latem otrzyma oficjalną nominację Republikanów podczas konwencji w Milwaukee. Trump zmierzy się z
Joe Bidenem
, który również wygrał prawie wszystkie wtorkowe prawybory. Prezydent USA przegrał jedynie w Samoa, co było dużą niespodzianką. Pokonał go szerzej nieznany inwestor Jason Palmer.
Sam Trump w mediach społecznościowych skrytykował Nikki Haley w swoim serwisie społecznościowym. Zasugerował, że wybory w Vermont wygrała dzięki "radykalnym lewicowym demokratom".